czwartek, 28 kwietnia 2011

Bolesław Prus, Lalka


Są takie książki do których chętnie wracamy, a powody takiego stanu rzeczy są przeróżne. Nieraz czytamy kilkakrotnie daną pozycję, bo nam się bardzo podoba, czasami chcemy wrócić do niej, by po latach spojrzeć na nią z innej perspektywy, przez pryzmat naszych nowych doświadczeń. Dla mnie taką książką jest Lalka Bolesława Prusa. Przeczytałam ją już po raz trzeci bądź czwarty - dokładnie nie pamiętam.
Za każdym razem odkrywam w tej powieści coś innego. Pamiętam, że czytając ją pierwszy raz (jako lekturę w liceum) okropnie się wynudziłam. Zupełnie mi się nie spodobała, a Wokulski i Izabela nieustannie mnie drażnili swoim zachowaniem. Dziś myślę, że na taki negatywny odbiór tej powieści wpłynął też m. in. obejrzany wcześniej serial telewizyjny. Jakkolwiek zauważyłam, że jest to bardzo dobra ekranizacja powieści Prusa, jednak zupełnie nie przekonała mnie zagrana przez Małgorzatę Braunek główna bohaterka (prawdopodobnie dlatego, że nie darzyłam sympatią aktorki, denerwowała mnie jej gra i sposób interpretacji roli).
Po latach postanowiłam jeszcze raz dać szansę dziełu Prusa. I właśnie wtedy zakochałam się w Lalce. Urzekł mnie sposób prowadzenia narracji, przedstawianie głównego bohatera, Stanisława Wokulskiego, poprzez opinie innych bohaterów powieści (Rzeckiego, panny Izabeli, Prezesowej Zasławskiej, księcia, Tomasza Łęckiego, Szumana i wielu innych). Dzięki temu wielogłosowi czytelnik sam może wyrobić sobie zdanie na temat Stacha (jak nazywa go Rzecki). Ponadto narrator często oddaje  (pozornie) głos bohaterowi przedstawiając jego myśli i rozważania.

Prus na kartach swej powieści stworzył bogatą galerię postaci. Możemy tu spotkać przedstawicieli wszystkich warstw społecznych poczynając od arystokracji, a kończąc na bohaterach z ludu. Widzimy więc próżną i dumną Izabelę Łęcką i jej powierzchownego ojca - Tomasza Łęckiego, a także innych arystokratów (barona i baronową Krzeszowskich, księcia, panią  Wąsowską, bawidamka i utracjusza Starskiego, naiwnego barona Dalskiego czy bardzo pozytywnie przedstawioną Prezesową Zasławską).Prus wnikliwie przedstawia to środowisko ukazując jego wszelki wady i jednocześnie zwracając uwagę na zalety tej odchodzącej już właściwie klasy.
Inną grupę postaci stanowi zdeklasowana  i zubożała szlachta, której przedstawicielem jest stryj Wokulskiego czy jego subiekt i przyjaciel Ignacy Rzecki.
Dość licznie reprezentowane jest mieszczaństwo, które w powieści wyraźnie możemy podzielić na odchodzące już i tracące swoje wpływy mieszczaństwo niemieckie (rodzina Minclów) oraz zdobywające coraz silniejszą pozycję mieszczaństwo żydowskie (Szlangbaum - ojciec i syn).
Ciekawą grupę bohaterów stanowią przedstawiciele ludu - bracia Wysoccy, Marianna czy Węgiełek (wszystkim pomógł w jakiś sposób Wokulski).
A ukoronowaniem tej galerii jest sam Stanisław Wokulski, bohater, który nie daje się zamknąć w żaden schemat, człowiek pogranicza, pozytywista i jednocześnie romantyk.
Niewątpliwym plusem powieści są też wspaniałe opisy miast: Warszawy i Paryża, miast tętniących życiem, a przez bohatera postrzeganych jako przeciwieństwa. Chaotyczna, krępująca nowatorskie działania bohaterów Warszawa i uporządkowany, stwarzający możliwość rozwoju uzdolnionym jednostkom - Paryż. 
A czy dystans czasowy wpłynął na sama ocenę postępowania bohaterów? W pewnym sensie tak. Chociaż nadal irytuje mnie postępowanie i naiwność Stacha Wokulskiego, jednak dziś potrafię znaleźć jakieś okoliczności łagodzące. Rozumiem, że miłość naprawdę może być taka ślepa, jak miłość Wokulskiego do Izabeli. Tym bardziej, że ponad czterdziestoletni bohater, mimo, iż miał wcześniej żonę, nigdy nie był zakochany. I pewnie dlatego to uczucie zawładnęło całym jego jestestwem. Jak sam powiedział nie rozmieniał swego serca na drobne i długo czekał na prawdziwą miłość. A Izabela? Mój stosunek do niej niewiele się zmienił (choć w pamięci zatarł się obraz pani Braunek). Nadal uznaję ją za kobietę pustą, próżną, pozbawioną empatii w stosunku do ludzi wywodzących się nie z jej sfery. Chociaż i tu znajduję drobne okoliczności łagodzące, wynikające z wychowania bohaterki. Pozbawiona matki i ciepła i troskliwości ojca, który nie potrafił okazać córce uczucia, Izabela stała się kobietą zimną, nie potrafiącą kochać właściwie nikogo (chyba nawet siebie). 


Przeciwieństwem tej postaci jest pani Stawska. Kobieta o wielkim sercu, cierpliwie znosząca swoją trudną sytuację życiową, nigdy nie skarżą się na swój los, kochająca swoją matkę i jedyną córkę. Kobieta, w której według Rzeckiego, a także i mnie, powinien zakochać się Stach Wokulski. Ale jak  wszyscy wiemy - miłość nie rządzi się logiką, a właściwie rządzi się swoją własną logiką, którą nie do końca mogą pojąć nawet sami zakochani. Dlatego też Wokulski zakochuje się w arystokratce Izabeli, a nie w uroczej pani Stawskiej.
I jeszcze parę słów o zakończeniu. Podoba mi się właśnie takie niedopowiedzenie losów bohatera, to, że sam czytelnik może sobie dopowiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło i kto zwyciężył w Stachu Wokulskim: pozytywista czy romantyk?
Mimo, iż się tak rozpisałam nie udało mi się zamieścić wszystkich swoich refleksji związanych z powieścią. Wynika z tego, że za kilka lat znów powinnam sięgnąć po dzieło Prusa i ponownie podzielić się swymi przemyśleniami. Wszystko więc przede mną.
 Kończąc chciałabym zwrócić uwagę na przepiękne ilustracje zdobiące moje trzytomowe wydanie Lalki. Wyszły one spod ręki Antoniego Uniechowskiego i świetnie wpisały się w atmosferę i klimat dziewiętnastowiecznego społeczeństwa polskiego.



Ocena 5/6 (mimo wszystko)

środa, 27 kwietnia 2011

David Baldacci, Klub Wielbłądów

"Wielbłądy to zwierzęta bardzo wytrzymałe i zawzięte [...] I nigdy się nie poddają." Te słowa wypowiedział jeden z głównych bohaterów powieści Davida Baldacciego Klub Wielbłądów - Oliver Stone, wyjaśniając tym samym nazwę "klubu", któremu przewodniczył.
I rzeczywiście czterej członkowie tego nieformalnego klubu,którego celem było wykrywanie głęboko skrywanych tajemnic rządowych i spisków, nie mieli zamiaru poddawać się nawet wtedy, gdy groziło im niebezpieczeństwo, a nawet śmierć.
Książka Baldacciego jest trzymającym w napięciu trillerem politycznym, którego bohaterowie uczestniczą w pełnym niebezpieczeństw wyścigu z czasem, a stawką w grze jest życie prezydenta Stanów Zjednoczonych i pokój na świecie.Wartko prowadzona akcja, niespotykane jej zwroty i niekonwencjonalne rozwiązania są niewątpliwym atutem powieści. Nie brak również głęboko skrywanych tajemnic motywujących postępowanie bohaterów. Wśród szeregu barwnych postaci pojawiających się w trillerze na uwagę zasługują przede wszystkim sami członkowie Klubu Wielbłądów. Każdy z nich jest indywidualnością o ekscentrycznych zachowaniach, a czasem także wyglądzie. Każdy także skrywa głęboko tajemnice dotyczące swej przeszłości. Jednocześnie każdy z nich jest lojalny wobec pozostałych i gotów do poświęceń, nawet tych największych - swego życia.
Słabym punktem powieści jest według mnie nie do końca czytelna motywacja postępowania bohaterów stojących po tzw.drugiej stronie barykady czyli przeciwników Klubu Wielbłądów ( przynajmniej ja gubię się  w tym troszkę ).
Podsumowując: książkę czytało mi się dobrze, choć nie "pochłonęłam" jej w tak krótkim czasie jak poprzednią powieść Baldacciego Krytyczny moment, który przeczytałam w ciągu jednego dnia (udało mi się!). Mogę ją spokojnie polecić wszystkim wielbicielom sensacji i trillerów politycznych. W niedługim czasie mam zamiar przeczytać kolejną powieść tego autora, w której również występują członkowie Klubu Wielbłądów - Kolekcjonerów tajemnic.
Moja ocena 5/6

piątek, 22 kwietnia 2011

A jednak stosiki!

No właśnie! Jednak zdecydowałam się na umieszczenie tego postu. Wczoraj zrobiłam zdjęcie ostatnio nabytych książek i miałam napisać o nich na blogu. Zanim jednak wcieliłam myśl w czyn natrafiłam na pewną dyskusję, właśnie o stosikach. Padły tam takie argumenty, że to chwalenie się nabytkami i że to ma się później nijak do ilości przeczytanych książek.
Muszę przyznać, że zaczęłam się zastanawiać nad tym, co przeczytałam i przykładać to do siebie. No i uczciwie mówiąc po trosze przyznałam dziewczynom rację. Kładłam się spać z postanowieniem nieumieszczania stosików na swoim blogu. Ale.... Jest więc i ale....
Rano zaczęłam się łamać. Rzeczywiście umieszczanie stosików świadczy o tym, że chciałabym podzielić się z innymi radością ze swoich zakupów, no i może przy okazji trochę zabłysnąć. Tylko, że zaczęłam się zastanawiać nad tym ile osób tak naprawdę może o tym przeczytać na moim blogu i doszłam do wniosku, iż stosiki są bardziej dla mnie niż dla innych. Postanowiłam tylko nie umieszczać ich na LC, to rzeczywiście może wyglądać na przechwałki.
Druga sprawa dotyczy tego, czy rzeczywiście wszystko, co kupiłam przeczytam. Z góry wiem, że to trochę potrwa. Czasu mało, a książek wiele. Poza tym korzystam też z Biblioteki Miejskiej oraz pożyczam książki od znajomych (rzadziej) i te muszę czytać w pierwszej kolejności.
Z drugiej jednak strony, jeżeli książki mam na własność to na pewno kiedyś je przeczytam. Więc się nie martwię o przyszłość moich zakupów.
Ostateczna konkluzja - stosiki będą!!!!
I oto pierwszy z nich (wszystko zakupione w kwietniu i jeszcze czekam na jedną paczkę z dwiema pozycjami):

Wymieniam od góry
1. Cathleen Schine, Między nami nowojorczykami (to mój nabytek z ostatniej soboty; weszłam do empiku po książkę dla koleżanki mojej córki - na prezent urodzinowy i nie mogłam się oprzeć historii o psach i nie tylko)
2. Vicki Myron, Bret Witter, Dewey:wielki kot w małym mieście (zobaczyłam recenzje na LC i musiałam to mieć, koniecznie!)
3. Joanne Harris, Czekolada (to przez film z moim ukochanym Jonnym; film jest cudny, jak zobaczyłam, że jest książka, zaraz kupiłam)
4. Bernhard Schlink, Lektor (też widziałam film i wywarł na mnie duże wrażenie)
5. Lynne Griffin, Życie bez Lata (z rekomendacji koleżanki)
6. Kim Edwards, Córka opiekuna wspomnień (to dzięki LC)
7. Jostein Gaarder, Świat Zofii (kiedyś czytałam i bardzo chcę ją mieć i jeszcze raz przeczytać)
8. Carlos Ruiz Zafon, Gra Anioła (już dawno chciałam kupić)
9,10,11. Stieg Larsson, Millenium T1. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, T2. Kobieta, która igrała z ogniem, T3. Zamek z piasku, który runął (Na to polowałam długo - ze względu na cenę - udało mi się kupić całość za 78 złotych - chyba całkiem nieźle.)
Niestety zanim zacznę czytać nowe książki muszę skończyć wszystkie pożyczone. Ale i tak się cieszę na czytelniczą ucztę. Chyba zacznę od Dewey'a.

Na zakończenie postu trochę wielkopiątkowych klimatów. Byłam dzisiaj na drodze krzyżowej - ostatniej w tym roku - oraz na adoracji krzyża. Bardzo lubię  to nabożeństwo. A tera słucham mojej ulubionej Via Dolorosa




czwartek, 21 kwietnia 2011

Jeffrey Archer, Tajemnica autoportretu


Tajemnica autoportretu to kolejna książka Archera, po którą sięgnęłam. Nie ukrywam, że do jej przeczytania zachęcił mnie tytuł, a właściwie kryjący się pod słowem "autoportret" obraz Vincenta van Gogha Autoportret z zabandażowanym uchem. Bardzo lubię powieści, w których obecny jest motyw sztuki i tym razem się nie zawiodłam.

Książka Archera to typowa powieść sensacyjna. Główna bohaterka, Anna Petrescu, jest obdarzoną fenomenalną pamięcią znawczynią sztuki. Pracując u nowojorskiego bankiera Bryce'a Fenstona odkrywa, że postępuje on nieuczciwie, wzbogacając się dzięki stosowaniu nieetycznych metod, a jego działania przekraczają granice prawa. Kiedy pracodawca Anny odkrywa, że dziewczyna przejrzała jego poczynania, zwalnia ją z pracy. Anna nie daje za wygraną i postanawia ostrzec nową ofiarę byłego szefa. Rozpoczyna się "gra" pomiędzy bogatym i bezwzględnym bankierem, a na wskroś uczciwą i sprytną agentką sztuki. A stawką w tej grze jest m. in. obraz van Gogha. 
Tropem Anny wyrusza wysłana przez Fenstona płatna morderczyni Olga Krantz. Co ciekawe całą trójkę łączy jedna rzecz - pochodzenie; wszyscy troje są emigrantami z Rumunii. Nawet w ojczyźnie stali po dwóch stronach barykady; Fenston i Krantz wspierali reżim Ceausescu, a ojciec Anny walczył z nim.
Aby dodać jeszcze większej pikanterii Archer umieścił akcję w czasie terrorystycznego zamachu na WTC 11 września 2001 roku. Powieść rozpoczyna się 10 września. W ciągu kilku dni Anna podróżuje ze Stanów Zjednoczonych przez Kanadę do Europy. Tu odwiedza Anglię i ojczystą Rumunię, by potem udać się do egzotycznej Japonii. E całej podróży towarzyszą jej: van Gogh, Olga Krantz oraz ..... Kto jeszcze podróżuje w pogoni za van Goghiem? Kim jest ta tajemnicza osoba i jakie są jej zamiary? A najważniejsze pytanie: po czyjej stronie się opowie?
Powieść Archera napisana jest z polotem. Szybka narracja, nieoczekiwane  zwroty akcji , sprawiają, że czyta się ją z zapartym tchem i trudno się od niej oderwać. Galeria barwnych i ciekawych postaci, występujących po obu stronach barykady, również przyczynia się do podniesienia walorów artystycznych powieści.

Polecam ją wszystkim, którzy lubią dobrą sensację. Jest to świetna książka do poczytania. Wszyscy, którzy sięgną po nią, by pogłębić swoją znajomość sztuki, trochę się zawiodą. Wiadomości z zakresu sztuki, które podaje Archer nie zaspokoją wielkiego głodu wiedzy, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodziło. Ci, którzy chcą wiedzieć więcej na temat van Gogha i jego autoportretu, muszą zajrzeć do bardziej fachowej literatury.

Moja ocena 5/6

środa, 20 kwietnia 2011

Henning Mankell, Biała lwica


Przyszedł czas na mój pierwszy post z recenzją (a może lepiej jak na razie mówić o dłuższej opinii?). 
Biała lwica to druga, po Piątej kobiecie, przeczytana przeze mnie powieść Mankella. Ponownie zagłębiłam się w świat szwedzkiej policji i inspektora Kurta Wallandera. 
To, co urzekło mnie w pierwszej powieści, czyli połączenie wątku kryminalnego z problemami bezpieczeństwa we współczesnej Szwecji i próbach zorganizowania straży obywatelskiej, pojawiło się także teraz. Tym razem jednak problem społeczny nie dotyczy bezpośrednio Szwecji lecz Republiki Południowej Afryki. Mankell ukazuje kwestie segregacji rasowej związane z polityką Apartheidu w początkach lat 90_tych XX wieku (tj. u kresu tej polityki prowadzonej przez białych w RPA).
W klimat powieści wprowadza nas już Prolog. Jest rok 1918 i w Europie kończy się I wojna światowa. A w Afryce trójka młodych przyjaciół, Burów, zakłada organizację zwalczającą znienawidzonych Anglików oraz Murzynów. Mimo konspiracji, w ciągu kilkudziesięciu lat, rozwija się ona tak bardzo, że jej członkowie wpływają na najważniejsze decyzje życia politycznego w RPA. 
Wspólcześnie akcja rozpoczyna się od zaginięcia młodej kobiety, matki dwóch córek, członkini kościoła metodystów. Kiedy jej mąż zgłasza zaginięcie żony Wallander od samego początku przeczuwa,że kobieta prawdopodobnie nie żyje. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron śledzimy poczynania inspektora i jego współpracowników zmierzające do odszukania zaginionej kobiety, Laury Akerblom. W ich trakcie policjanci natrafiają na dziwne ślady, które na pierwszy rzut oka nie mogą mieć nic wspólnego z poszukiwaną. A jednak... Przez przypadek dochodzi do znalezienia zwłok. Teraz Wallanderowi pozostaje wytropienie mordercy. 
I tu Mankell opuszcza Szwecję, by czytelnicy mogli przenieść się do południowej Afryki, kilkanaście dni wcześniej niż opisywane już wydarzenia. Tu poznają kulisy planowanego zamachu na Nelsona Mandelę oraz ludzi, którzy mają się do niego przyczynić: Jana Kleyna, Victora Mabashę, Konowalenkę, a później Tanię i Władymira Rykoffa. 
Od tej pory akcja będzie przenosić się z Afryki do Szwecji i odwrotnie, a losy Wallandera i niektórych z wymienionych postaci będą się coraz mocniej ze sobą splatać.
Trochę nudnawa z początku akcja, spowalniana częstymi retrospekcjami, od połowy książki zaczyna nabierać tępa. I chociaż czytelnik, który choć trochę zna współczesną historię, wie, że zamach nie może dojść do skutku, to jednak z zapartym tchem może śledzić ten wyścig z czasem pomiędzy zamachowcami, a szwedzką i afrykańską (jeśli można użyć takiego określenia) policją.
A tytułowa biała lwica? Pojawia się w powieści raz, choć jej wspomnienie będzie towarzyszyć prokuratorowi Georgowi Scheepersowi aż do końca. Białą lwicę ujrzał po raz pierwszy podczas wycieczki do Parku Narodowego Krugera. Zwierzę wylegiwało się nad rzeką. Jak pisze Mankell  "w poświacie księżyca sprawiała wrażenie idealnie białej". Mimo tchnącego od niej spokoju, sprawiała wrażenie "nieobliczalnego drapieżnika" kierującego się instynktem, który w każdej chwili może wyrwać się  ze "stanu błogiego lenistwa" i zaatakować. Scheepersowi nasunęło się skojarzenie z sytuacją w jego kraju. Wśród ludzi w jego ojczyźnie też czaił się taki drapieżnik gotowy do skoku. Mógł się ukrywać wśród Murzynów, którzy niecierpliwili się powolnością zmian zachodzących w ich sytuacji w kraju. Ale także mógł skryć się wśród białych obawiających się utraty swych wpływów i przywilejów.
I to właśnie wspomnieniu białej lwicy zawdzięczał Scheepers świadomość kim tak naprawdę jest.
Podsumowując, nie żałuję czasu spędzonego nad lekturą.  Chętnie sięgnę po dalsze powieści Mankella.
Ocena: 4/6

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Zaczynam

Długo się zastanawiałam nad założeniem tego blogu. Po pierwsze nie mam zbyt dużo czasu i ten, który wolę poświęcić na czytanie. Po drugie...... nie bardzo wiem nie tyle o czym, ale jak pisać. Wiadomo, że pisać w ogóle umiem, tylko czy potrafię napisać recenzję?!!!!! Ratunku!!!!! To wcale nie jest proste. 
Postanowiłam jednak spróbować. Założyłam na początek, że nie będę pisać fachowych recenzji, tylko moje opinie o przeczytanych książkach i swoje przemyślenia o nich. Może się uda.

Na początek perę słów o mnie. Sporo już żyję na tym świecie (jak długo chwalić się nie będę), a czytanie jest moją pasją od wczesnego dzieciństwa. Zawsze lubiłam jak czytano mi na głos, a potem sama zakochałam się w książkach. Jako dziecko i młoda dziewczyna czytałam bardzo dużo. Zapisana byłam do  trzech bibliotek (bo tylko tyle było ich w naszym mieście: miejska, filia biblioteki miejskiej i szkolna), często też pożyczałam książki od koleżanki, która też lubiła czytać. Co czytałam? Wszystko co mi wpadło w ręce. Oczywiście początkowo była to literatura dla dzieci i młodzieży, dopiero w starszych klasach szkoły podstawowej i w liceum sięgnęłam po książki  dla dorosłych oraz po literaturę popularnonaukową.

Na studiach czytałam mniej, więcej czasu poświęcając na naukę. Tzn. czytałam oczywiście potrzebne mi na zajęcia pozycje, a że studiowałam historię, było tego sporo.

Do czytania na dużą skalę powróciłam na początku pracy. Nie miałam wtedy rodziny, więc każdą wolną chwilę poświęciłam na czytanie. Znów zawitałam do miejskiej biblioteki i jej filii. Sporo też kupowałam. Uwielbiałam wprost wypady do łódzkich księgarń, do dziś czuję ten zapach farby drukarskiej. W ogóle dotykanie i wąchanie nowej książki wywołuje we mnie pozytywne emocje. Po prostu to kocham. Lubię też otaczać się książkami, dlatego kupuję tyle ile mogę i tyle na ile mnie.... nie stać.

Potem założyłam rodzinę, pojawiły się dzieci i zabrakło czasu na dłuższą lekturę. Był taki czas, że przez pół roku nie brałam książki do ręki. Powróciłam do pracy i było jeszcze gorzej. Do czytania powróciłam niedawno (jakieś pół roku temu) i z przerażeniem odkryłam, że mam ogromne braki czytelnicze. Szczególnie jeśli chodzi o nowe pozycje, nowych autorów. Dzięki portalowi Lubimy czytać poznałam opinie o najnowszej literaturze i stworzyłam swoją listę książek, które chciałabym przeczytać. Jest ona bardzo długa. Sama nie wiem, czy starczy mi czasu, żeby wszystko przeczytać, a tu jeszcze chciałabym wrócić do książek czytanych dawniej.
Dlatego postanowiłam wziąć udział w kilku wyzwaniach. W ten sposób wyznaczę sobie jakiś plan czytelniczy, który nie będzie obejmował samych romansów i sensacji (które zresztą lubię czytać). Sama jestem ciekawa czy mi się uda zrealizować te plany. Ale jak nie spróbuję, to się nie dowiem.

Postanowiłam wziąć udział w akcji 52 książki. Już przeczytałam 28, więc mam nadzieję, że nawet przekroczę ten wynik (moim marzeniem jest przeczytać przynajmniej 100 książek w 2011 roku). Dziś wysłałam zgłoszenie do wyzwania, w którym czytamy klasykę. Mam już parę pozycji na koncie, ale chciałabym przeczytać więcej. Zamierzam też wziąć udział w wyzwaniu dotyczącym noblistów, reportaży oraz książek Murakamiego. Tego ostatniego pisarza nie znam, ale czytałam wiele pochlebnych opinii o jego twórczości, więc spróbuję, może też stanę się jego fanką (jak to się teraz pisze i mówi). 

Tyle na dzisiaj. Wracam do czytania. Obecnie kończę Białą lwicę Mankella.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...