Zostałam zaproszona przez
Niedopisanie do blogowej zabawy w zdradzanie sekretów i sekrecików. Bardzo dziękuję i spieszę wreszcie coś niecoś o sobie napisać.
Zacznę od "książkowych" upodobań.
Uwielbiam kupować książki. Najlepiej nowe, ponieważ kocham zapach farby drukarskiej. Takie nowiutkie książki pachną mi lepiej niż świeże bułeczki.
W zawiązku z tym uwielbiam myszkowania po księgarniach. Ten zapach działa na mnie jak narkotyk. Ponadto niesamowitym uczuciem jest dotykanie książek, przeglądanie ich, penetrowanie ich wnętrza. Ach! Czuję ten dreszczyk emocji!!!
Dlatego też nie lubię kupować książek przez internet. A mimo wszystko to robię. Powód? Są często tańsze niż w księgarniach (i to nawet licząc z przesyłką). Ale żeby nie stracić przyjemności ostatnio chodzę do księgarń książki oglądać, a kupuję przez internet.
Ostatnimi czasy przekonałam się do antykwariatów: można książki dotknąć, obejrzeć i są w przystępnych cenach.
Wolę mieć książkę na własność. Często powracam do raz przeczytanych. Są takie, które czytam regularnie co dwa, trzy lata. Ponadto uwielbiam widok książek ustawionych na półkach. I wolę, żeby to były moje półki, a nie biblioteczne. Ale z biblioteki korzystam systematycznie.
Nienawidzę ustawiania książek w dwóch rzędach, a mimo to muszę tak robić, bo mam zbyt wiele książek, a miejsca nie przybywa.
Mój księgozbiór wzbogacają książki odziedziczone po tacie (same wysłużone, bo wydane przed 1976 rokiem) oraz po mamie.
Nie przepadam za e-bookami. Jestem tradycjonalistką, muszę czuć ciężar czytanej książki, jej zapach, słyszeć szelest przewracanych kartek.
Toleruję audiobooki, ale w wyjątkowych przypadkach. Zazwyczaj i tak potem sięgam po wersję drukowaną.
O książki dbam, nie znoszę pozaginanych rogów, zawsze stosuję zakładki.
Czytam po kilka książek na raz. To przyzwyczajenie z ostatnich miesięcy. Zawsze staram się książkę doczytać do końca, choć parę razy zdarzyło mi się nie dokończyć mniej ciekawej pozycji.
Kocham książki, ale nie wypełniają one całego mojego życia.
Najważniejsza jest dla mnie rodzina. Mój mąż, ale przede wszystkim dzieci. Mam dziewięcioletniego syna i siedmioletnią córeczkę. Oboje sa cudowni, ale jak to zwykle bywa, każde jest inne.
Ponadto w skład mojej rodzinki wchodzą nasze "darmozjady" czyli dwa psy i trzy koty. Tak, tak! Niech Was nie dziwi. Dla nas zwierzęta są jak członkowie rodziny, chociaż muszą znać swoje miejsce w szeregu. Cała piątka ma jedną wspólną cechę: została przez nas przygarnięta.
Kocham muzykę. Słucham dużo: od muzyki klasycznej, poprzez operę, operetkę, musical po popularną muzykę pop (pod tą nazwą wiele można pomieścić) i piosenkę aktorską, ballady.
Uwielbiam filmy muzyczne i te, w których śpiewają, i te, w których tańczą.
Telewizja może dla mnie nie istnieć bylebym miała DVD lub komputer. Lubię oglądać różne filmy, choć unikam tych, w których jest dużo scen brutalnych, walki, krwi, zabijania. Uwielbiam filmy dla dzieci.
Kocham fotografię. Nie mam może wielkich zdolności, ale pasjami lubię robić zdjęcia. Przede wszystkim dzieciom i zwierzętom (oczywiście w pierwszej kolejności swoim).
W wolnym czasie lubię też zająć się robótkami ręcznymi. Moje ukochane to: haft krzyżykowy i decoupage. W drugiej kolejności szydełkowanie i druty. Za to mam lewe ręce do szycia. Chciałabym malować, ale nie mam ku temu zdolności. Decoupage w pewnym sensie zaspakaja tę moją potrzebę.
Wolę zdecydowanie gotować i prasować niż sprzątać. Od dziesięciu lat musiałam polubić pracę w ogrodzie.
Pijam hektolitry kawy, a właściwie mleka z kawą. Z herbat toleruję jedynie owocowe. Uwielbiam wedlowską gorzką czekoladę na gorąco.
Niestety lubię wszelkie słodycze, ale ograniczam ich spożycie i w zamian objadam się owocami.
Jestem prawdziwą kobietą i najlepszym sposobem na chandrę są dla mnie zakupy (najlepiej książki). W drugiej kolejności gorąca czekolada bądź lody.
I oczywiście, co już widać jak na dłoni, jestem straszną gadułą. Nawet w pisaniu. Więc kończę już te moje wynurzenia.
Do zabawy zapraszam Sylvię i Zaczytaną-w-chmurach, mam nadzieję, że się zgodzą uchylić rąbka tajemnicy.