Są takie książki do których chętnie wracamy, a powody takiego stanu rzeczy są przeróżne. Nieraz czytamy kilkakrotnie daną pozycję, bo nam się bardzo podoba, czasami chcemy wrócić do niej, by po latach spojrzeć na nią z innej perspektywy, przez pryzmat naszych nowych doświadczeń. Dla mnie taką książką jest Lalka Bolesława Prusa. Przeczytałam ją już po raz trzeci bądź czwarty - dokładnie nie pamiętam.
Za każdym razem odkrywam w tej powieści coś innego. Pamiętam, że czytając ją pierwszy raz (jako lekturę w liceum) okropnie się wynudziłam. Zupełnie mi się nie spodobała, a Wokulski i Izabela nieustannie mnie drażnili swoim zachowaniem. Dziś myślę, że na taki negatywny odbiór tej powieści wpłynął też m. in. obejrzany wcześniej serial telewizyjny. Jakkolwiek zauważyłam, że jest to bardzo dobra ekranizacja powieści Prusa, jednak zupełnie nie przekonała mnie zagrana przez Małgorzatę Braunek główna bohaterka (prawdopodobnie dlatego, że nie darzyłam sympatią aktorki, denerwowała mnie jej gra i sposób interpretacji roli).
Po latach postanowiłam jeszcze raz dać szansę dziełu Prusa. I właśnie wtedy zakochałam się w Lalce. Urzekł mnie sposób prowadzenia narracji, przedstawianie głównego bohatera, Stanisława Wokulskiego, poprzez opinie innych bohaterów powieści (Rzeckiego, panny Izabeli, Prezesowej Zasławskiej, księcia, Tomasza Łęckiego, Szumana i wielu innych). Dzięki temu wielogłosowi czytelnik sam może wyrobić sobie zdanie na temat Stacha (jak nazywa go Rzecki). Ponadto narrator często oddaje (pozornie) głos bohaterowi przedstawiając jego myśli i rozważania.

Inną grupę postaci stanowi zdeklasowana i zubożała szlachta, której przedstawicielem jest stryj Wokulskiego czy jego subiekt i przyjaciel Ignacy Rzecki.
Dość licznie reprezentowane jest mieszczaństwo, które w powieści wyraźnie możemy podzielić na odchodzące już i tracące swoje wpływy mieszczaństwo niemieckie (rodzina Minclów) oraz zdobywające coraz silniejszą pozycję mieszczaństwo żydowskie (Szlangbaum - ojciec i syn).
Ciekawą grupę bohaterów stanowią przedstawiciele ludu - bracia Wysoccy, Marianna czy Węgiełek (wszystkim pomógł w jakiś sposób Wokulski).
A ukoronowaniem tej galerii jest sam Stanisław Wokulski, bohater, który nie daje się zamknąć w żaden schemat, człowiek pogranicza, pozytywista i jednocześnie romantyk.
Niewątpliwym plusem powieści są też wspaniałe opisy miast: Warszawy i Paryża, miast tętniących życiem, a przez bohatera postrzeganych jako przeciwieństwa. Chaotyczna, krępująca nowatorskie działania bohaterów Warszawa i uporządkowany, stwarzający możliwość rozwoju uzdolnionym jednostkom - Paryż.
A czy dystans czasowy wpłynął na sama ocenę postępowania bohaterów? W pewnym sensie tak. Chociaż nadal irytuje mnie postępowanie i naiwność Stacha Wokulskiego, jednak dziś potrafię znaleźć jakieś okoliczności łagodzące. Rozumiem, że miłość naprawdę może być taka ślepa, jak miłość Wokulskiego do Izabeli. Tym bardziej, że ponad czterdziestoletni bohater, mimo, iż miał wcześniej żonę, nigdy nie był zakochany. I pewnie dlatego to uczucie zawładnęło całym jego jestestwem. Jak sam powiedział nie rozmieniał swego serca na drobne i długo czekał na prawdziwą miłość. A Izabela? Mój stosunek do niej niewiele się zmienił (choć w pamięci zatarł się obraz pani Braunek). Nadal uznaję ją za kobietę pustą, próżną, pozbawioną empatii w stosunku do ludzi wywodzących się nie z jej sfery. Chociaż i tu znajduję drobne okoliczności łagodzące, wynikające z wychowania bohaterki. Pozbawiona matki i ciepła i troskliwości ojca, który nie potrafił okazać córce uczucia, Izabela stała się kobietą zimną, nie potrafiącą kochać właściwie nikogo (chyba nawet siebie).
Przeciwieństwem tej postaci jest pani Stawska. Kobieta o wielkim sercu, cierpliwie znosząca swoją trudną sytuację życiową, nigdy nie skarżą się na swój los, kochająca swoją matkę i jedyną córkę. Kobieta, w której według Rzeckiego, a także i mnie, powinien zakochać się Stach Wokulski. Ale jak wszyscy wiemy - miłość nie rządzi się logiką, a właściwie rządzi się swoją własną logiką, którą nie do końca mogą pojąć nawet sami zakochani. Dlatego też Wokulski zakochuje się w arystokratce Izabeli, a nie w uroczej pani Stawskiej.
I jeszcze parę słów o zakończeniu. Podoba mi się właśnie takie niedopowiedzenie losów bohatera, to, że sam czytelnik może sobie dopowiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło i kto zwyciężył w Stachu Wokulskim: pozytywista czy romantyk?
Mimo, iż się tak rozpisałam nie udało mi się zamieścić wszystkich swoich refleksji związanych z powieścią. Wynika z tego, że za kilka lat znów powinnam sięgnąć po dzieło Prusa i ponownie podzielić się swymi przemyśleniami. Wszystko więc przede mną.
Kończąc chciałabym zwrócić uwagę na przepiękne ilustracje zdobiące moje trzytomowe wydanie Lalki. Wyszły one spod ręki Antoniego Uniechowskiego i świetnie wpisały się w atmosferę i klimat dziewiętnastowiecznego społeczeństwa polskiego.Ocena 5/6 (mimo wszystko)