Długo się zabierałam do napisania o tej powieści norweskiej laureatki Nagrody Nobla. A teraz jak usiadłam do tego posta, to tak naprawdę nie wiem co napisać.
Powieść Sigrid Undset wywołała we mnie silne emocje. Do jej przeczytania zachęcił mnie tytuł, który od razu skojarzył mi się z biblijnym Mojżeszem, oraz krótka informacja na okładce. Miałam co do tej książki pewne oczekiwania i muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam.
Główny bohater, Paul Selmer, jest człowiekiem sukcesu, ma dobrze prosperującą firmę, żonę i dwoje dzieci. Wydawałoby się, że niczego do szczęścia mu już nie trzeba. A jednak..... Odczuwa on pewną pustkę wewnętrzną, czegoś mu w życiu brak. Sens odnajduje w wierze katolickiej. Najpierw długo studiuje Biblię pod okiem katolickiego księdza, potem przyjmuje chrzest i pozostałe sakramenty święte. Od tej pory jego życie ulega zmianie. Fakt przejścia na katolicyzm zmienia spojrzenie Paula na rodzinę, pracę, znajomych, obcych ludzi, a także sprawia, że rodzina i znajomi zaczynają inaczej patrzeć na bohatera.
Krzak gorejący jest wnikliwym studium człowieka, który zmienia wiarę i stara się potem jak najlepiej żyć tą nową wiarą, poznawać jej tajniki, jej przykazania, a potem stosować je w swoim własnym życiu. Zastanawiałam się skąd Undset tak dokładnie i drobiazgowo potrafiła oddać myśli i odczucia bohatera i odpowiedź odnalazłam w jej życiorysie. Sama pisarka bowiem przeszła na katolicyzm, więc z autopsji znała te różnorodne odczucia, wrażenia i wątpliwości towarzyszące tym, którzy jako dojrzali ludzie, w pełni świadomie, zmieniają swoją wiarę.
Powieść napisana jest bardzo zajmująco choć nie spotkamy w niej zawrotnego tempa akcji (jak np w powieściach sensacyjnych czy przygodowych). Raczej biegnie ona dość powoli ;nic się ważnego nie dzieje , zwykła codzienność, można rzec "wieje nudą"; a raptem coś się wydarzy i tempo naszego życia nagle wzrasta.
Początkowo wydawało mi się, że losy bohatera potoczą się przewidywalnie i muszę przyznać, że kilkakrotnie pisarka zaskoczyła mnie niespodziewanymi zwrotami akcji. Prowadziła swojego bohatera drogami, które nie były utartymi szlakami, a często dążyły do zupełnie nieoczekiwanych rozwiązań czy decyzji podejmowanych przez Paula.
Sporo miejsca w powieści zajmują rozważania bohatera, bądź jego rozmowy z bliskimi, dotyczące kwestii wiary i podejścia do życia. I niestety chwilami refleksje te były według mnie zbyt długie i rozwlekłe. Często "łapałam" się na tym, że traciłam zupełnie sens wypowiedzi nie mogąc za nią podążyć z powodu znużenia wywołanego właśnie jej długością , a czasem i zawiłością. Ale to, według mnie, jedyna poważna wada tej powieści.
Jest to i zarazem nie jest to powieść dla każdego. Mam wrażenie, że czytelnika nie obeznanego z wiarą katolicką może ona znużyć, a nawet i zirytować. (Zastrzegam, że jest to moje osobiste odczucie i nikogo nie chciałabym nim urazić - nie mam takiej intencji. Mogę się przecież mylić.) Mimo to polecam tę powieść, także ze względu na piękny styl autorki, ciekawe rozważania na temat życia i wartości, które są dla nas najważniejsze.
Nie znałam do tej pory twórczości Sigrid Undset i kojarzyło mi się jej nazwisko wyłącznie z powieścią historyczną Krystyna, córka Lavransa. Nie żałuję czasu spędzonego nad lekturą, a być może kiedyś przeczytam i inne powieści norweskiej pisarki.
i tytuł i pochodzenie autorki pociągają, z tego, co piszesz, treść obiecująca ... pewnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńobwiam sie tylko, czy to nie będzie zbyt moralizatorka powieść, "nawiedzona". nie wiem, czy kwestia wiary, która jak piszesz jest tu kluczowa, nie odrzuci mnie od książki. jak Ty to odebralaś, nie meczyło Cie to, nie czułas sie osaczona? nie pobiegłas zaraz do spowiedzi:-)? przepraszam za glupie pytania ale mam alergie na ortodoksję i boję się, że ona tu wystepuje. Oswiecisz mnie?
Dea:)
OdpowiedzUsuńZadajesz mi dość trudne pytanie (ale wcale nie głupie!!! Co to, to nie!!!). Nie nazwałabym tej powieści "nawiedzoną" choć rzeczywiście kwestie wiary zajmują w niej wiele miejsca, ale raczej nie jest to nachalne "wciskanie" komuś katolicyzmu, a bardziej ukazanie jak wiara wpływa na decyzje podejmowane przez bohatera. Jednak problemy poruszane w tej powieści, związane w dużej mierze z kwestią rodziny, małżeństwa, przebaczenia są, rzec by można, uniwersalne. Tylko punkt spojrzenia na nie może trochę inny niż we współczesnej literaturze, bardziej laickiej.Dlatego niektóre decyzje bohatera mogą nas zaskoczyć, a nawet denerwować. (Mnie chwilami trochę drażnił, dopóki nie zaczęłam lepiej go rozumieć)
Jak pisałam wcześniej, trochę nużyły mnie rozważania bohatera, ale wynikało to raczej z ich długości. Często trudno mi się było na nich skupić.
Co do ortodoksji..... hmmmm.... mam wrażenie, że pisarce zależało na ukazaniu, jak ważna jest dla niej wiara katolicka, a nie na przekonaniu wszystkich na siłę, że to jedyna słuszna droga. Przynajmniej ja nie odebrałam tej książki jako nachalne zachęcanie do przejścia na katolicyzm.
Jednak jest to moje odczucie, odczucie osoby wierzącej.I nie pobiegłam od razu do spowiedzi, chociaż wiele kwestii podjętych w tej powieści zmusiło mnie do refleksji nad sobą i do zadania sobie pytania "Jaka jest moja wiara?"
Decyzję jednak pozostawiam Tobie.
hmm, dziekuję Ci bardzo za odpowiedź, to mi już trochę rozjaśnia. Kiedys przeczytałam de Mello i ledwie dalam radę :-)
OdpowiedzUsuńprzeglądnę ta ksiązkę przy najbliższej okazji