poniedziałek, 18 lipca 2011

Isaac Bashevis Singer, Sztukmistrz z Lublina

Kolejne moje spotkanie z Noblistą. Ostatnio trochę się tego nazbierało i muszę zadbać o inne wyzwania czytelnicze. Już trzy miesiąca odkąd rozpoczęłam moje blogowe życie z wyzwaniami czytelniczymi, a niektórych nawet jeszcze nie tknęłam. 

Kolejne spotkanie z Noblistą, ale pierwsze z Singerem. Nagrodę Nobla otrzymał w 1978 roku już jako obywatel amerykański. Ale urodził się Singer na ziemiach polskich, a dokładnie na początku XX wieku w tzw. Kongresówce.  Był synem chasydzkiego rabina, jego dziadek ze strony matki był także rabinem. Stąd jego znajomość religii i kultury polskich Żydów, obyczajów i tradycji żydowskiego środowiska zamieszkującego wschodnie regiony Polski. 

W takich realiach, pod koniec XIX wieku, umieścił Singer akcję jednej z najliczniej czytanych jego powieści - Sztukmistrza z Lublina. Tytułowy sztukmistrz to Jasza Mazur. "Był pół-żydem - ani żydem, ani chrześcijaninem." (s. 7) Chociaż przed ludźmi udawał ateistę jednak wierzył w Boga. Jego obecność widział w każdym drzewie, kamyku, ziarenku piasku. Mimo to do synagogi od dawna już nie chodził, zapomniał także codziennych, tradycyjnych modlitw. Miał żonę Esterę, bogobojną żydówkę, która kochała męża ogromnie i wiernie przy nim trwała mimo jego długich nieobecności w domu. 
Bowiem całe życie Jasza podróżował, a to do Warszawy, a to na prowincję, a czasem także za granicę - do Rosji. Towarzyszyły mu zwierzęta (para koni, małpka, kruk i papuga) oraz Magda, jego asystentka, młoda dziewczyna, chrześcijanka, którą nauczył kilku sztuczek. Do domu przyjeżdżał na czas ważnych świąt żydowskich. Pobyt w Lublinie przeznaczał przede wszystkim na odpoczynek oraz wymyślanie i ćwiczenie nowych sztuczek. A potrafił Jasza wiele. Chodził po linie, wykonywał skomplikowane salta, znał wiele sztuczek karcianych, potrafił otworzyć każdy zamek, znał się na hipnozie. Wszystko to sprawiało, że jego występy cieszyły się znaczną popularnością. Niestety nie na tyle dużą by mógł występować w wielkich miastach za granicą. A marzyły mu się występy w Rzymie, Paryżu, Petersburgu, a może i w Ameryce.

Do tej pory Jasza żył sobie dość przyjemnie lawirując zgrabnie pomiędzy kobietami swojego życia: żoną Esterą, kochanką Magdą, jej matką Elżbietą czy narzucającą mu się Zewtel, porzuconą przez męża, ni to wdową, ni mężatką. Kiedy jednak pojawiła się kolejna kobieta, Emilia, sprawy zaczęły się komplikować. Emilia bowiem była inna niż znane mu do tej pory kobiety. Była chrześcijanką, wdową po profesorze, kobietą inteligentną i oczytaną. Miała też coś, o czym marzył skrycie Jasza - córkę Halinkę (Jasza nie miał potomka, gdyż Estera była bezpłodna). 
Każda z kobiet czegoś od niego oczekuje, czegoś żąda. Jasza nie potrafi odmówić, składa obietnice bez pokrycia. Nie umie poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, nie potrafi podjąć konkretnej decyzji, ciągle zmienia zdanie, nie potrafi nawet poradzić sobie z własnymi uczuciami, chce wszystkiego, a jednocześnie sam nie wie czego tak naprawdę pragnie. Zaczyna mieć wątpliwości, dylematy. Do tej pory panował nad swoim życiem, wszystkie jego elementy potrafił ze sobą powiązać. Teraz nie wie jak ma postępować. Zaczyna podejmować niefortunne decyzje, które zaważą na życiu jego i związanych z nim kobiet, które to życie diametralnie zmienią. Wszystko to prowadzi do nieoczekiwanego zakończenia. Czytając powieść przeczuwałam niejako, że może się tak skończyć, nawet tego oczekiwałam. Jednak mimo to zakończenie zaskoczyło mnie swoją ekstremalnością i krańcowością. Powiedziałabym,że nawet lekko zirytowało, tak jak irytowała mnie postać tytułowego bohatera. 

Właściwie darzyłam Jaszę sympatią, bo tego człowieka nie da się nie lubić. Jest jak małe dziecko. No cóż - mężczyźni często tacy są. Ale jego postępowanie z zakochanymi w nim kobietami, jego niezdecydowanie, nieumiejętność postawienia sprawy jasno i wyraźnie, ogromnie mnie drażniło. Miałam czasem ochotę potrząsnąć nim i zmusić go do podjęcia sensownej decyzji, bądź jakiejkolwiek decyzji.
Przyznaję jednak, że Singer stworzył doskonały, rozbudowany psychologicznie portret głównego bohatera. Jest to postać barwna, żywa, budząca swoim postępowaniem głębokie emocje. Wobec takiej kreacji nie można przejść obojętnie. 

Singer zauroczył mnie nade wszystko klimatem swojej powieści. Zatrzymał na jej kartach obraz żydowskiego społeczeństwa końca XIX wieku. Drobiazgowo opisał jego zwyczaje, tradycję, kulturę, religię, a przede wszystkim mentalność. Czytając tę książkę przenosimy się do prowincjonalnego Lublina, jeszcze bardziej prowincjonalnych Piasków  oraz do stołecznej Warszawy, miasta zaczynającego się bujniej rozwijać, ale w porównaniu do wielkich europejskich stolic, "trącającego" mimo wszystko prowincją. Widzimy także galerię barwnych postaci: bogobojnych żydów, bezdomnych, złodziei, uczciwie zarabiających rzemieślników, wiernych żon i tych szukających przygód w ramionach kochanków.

Pomimo mojego ambiwalentnego stosunku do głównego bohatera zachęcam gorąco do przeczytania Sztukmistrza z Lublina, szczególnie tych czytelników, którzy jeszcze z pisarstwem Singera się nie zetknęli.

Moja ocena 5/6 (byłby plus, gdyby nie moja irytacja na tytułowego bohatera)

13 komentarzy:

  1. Choć lista pęka w szwach, to i tak muszę dopisać tę pozycję. Świetna recenzja:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka raczej nie w moim guście :) Ale dziękuję za propozycję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja recenzja jest bardzo wyczerpująca i tak widać w niej Twoje uczucia, że naprawdę nie sposób przejść koło tej książki obojętnie! Wszystko mnie w niej zachęca, i opowiadana historia, i czas, i miejsce akcji, i problematyka. Zaintrygowałaś mnie naprawdę Balbino, i obiecuję sobie, że w najbliższym możliwym czasie sprawdzę na własnej skórze styl pana Singera. Obiło mi się o uszy, oczywiście, nazwisko autora, zresztą ufam bezgranicznie Komitetowi Noblowskiemu i chętnie sięgam po pisarzy nagrodzonych tym zaszczytnym tytułem. Tak więc,chętnie podzielę się własnymi przemyśleniami po skończonej lekturze :). Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecam! Polecam! Polecam! Pamiętam, że ja bardzo przeżywałam to, co działo się z głównym bohaterem. Jednak czułam do niego sympatię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dostawszy w bibliotece Sztukmistrza - wypożyczyłam Cienie nad rzeką Hudson Singera. Czytając twoją recenzję widzę duże podobieństwo zarówno w klimacie, jak i w postawie głównego bohatera, tyle że tu dohodzi jeszcze coś - szukanie przyczyn (wojna, holokaust, eksterminacja, kryzys wiary). Jestem w trakcie słuchania - i też wkurza mnie jeden z głównych bohaterów
    pozdrawiam guciamal

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasandra_85:)
    Dziękuję i rzeczywiście gorąco polecam.

    Maruda007:)

    Oczywiście nie namawiam i również przesyłam pozdrowienia.

    Ala:)
    Rzeczywiście mam już sentyment do tej książki i to przede wszystkim za czasy, o których pisze Singer. Ten świat już odszedł. Dlatego z nostalgią o nim czytam.
    A na Twoją recenzję czekam z niecierpliwością.

    Czytanka:)
    Ja też czułam sympatię do Jaszy co nie wyklucza, że miejscami mnie irytowało jego postępowanie.

    Alannada:)
    Nie namawiam.

    Guciamal:)
    Pewnie będę musiała sięgnąć także i po tę książkę jeżeli wypowiadasz się o niej pozytywnie.

    M.:)
    Zachęcam do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech sama też muszę się wziąć za te wyzwania bo je zaniedbałam trochę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Z radością informuję, że nominowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award. :) Szczegóły w moim dzisiejszym poście. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że to już kolejne zaproszenie, to może wzmocnione siły pomogą.
    Miło mi poinformować, że nominowałam Cię do One Lovely Blog Award. Zapraszam do zabawy, a szczegóły na mojej stronie.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurcze, pisałam szybko, zjadłam literkę i wyszedł byk ortograficzny- jak możesz to popraw
    guciamal

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem z Lublina, więc nie mogę nie przezytać tej książki. Mam ją wypożyczoną z biblioteki, więc wkrótce sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...