poniedziałek, 5 września 2011

Walter Moers, Miasto Śniących Książek

Niestety z niezależnych od siebie powodów miałam w sierpniu pewien zastój w czytaniu, a ostatnio także w blogowaniu. Nieraz tak bywa, że są rzeczy ważniejsze. Chociaż z drugiej strony każdy mól książkowy  mógłby zakrzyknąć: Jak to!!!! To jest coś ważniejszego od czytania???!!!!

Mam natomiast wielką nadzieję, że wrzesień okaże się pod tym względem dla mnie łaskawszym miesiącem. Tym bardziej, że rozpoczęłam go lekturą powieści, w której książki odgrywają  zasadniczą rolę. Już sam jej tytuł sugeruje czytelnikowi, że sięgając po powieść Waltera Moersa znajdzie się on w świecie książek. 
Walter Moers zabiera nas do wyimaginowanego świata Camonii, którego jest odkrywcą i równocześnie wielkim znawcą. Miasto Śniących Książek to trzecia, po 13 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia oraz Rumo i cuda w ciemnościach, powieść o Camonii. Bohaterem i narratorem jest sympatyczny smok Hildegunst Rzeźbiarz Mitów pochodzący z Twierdzy Smoków, krainy,  której wszyscy bez reszty mieszkańcy poświęcili swoje życie literaturze. Hildegunst jest młodym, liczącym sobie zaledwie siedemdziesiąt siedem lat, początkującym poetą. A tak naprawdę to nie napisał jeszcze żadnego dzieła. Ale jego ojciec poetycki Dancelot Tokarz Sylab widział w nim wielki potencjał i nie miał wątpliwości, że kiedyś jego uczeń stanie się największym poetą w historii camońskiej  literatury. 
Akcja powieści rozpoczyna się w momencie śmierci Dancelota. Wyjawia on wtedy swojemu uczniowi długo skrywaną tajemnicę i przekazuje mu w spadku list, który całkowicie odmieni dotychczas beztroskie życie sympatycznego smoka. 
Po przeczytaniu listu otrzymanego od swojego ojca poetyckiego Hildegunst wyrusza w podróż do Księgogrodu, czyli tytułowego Miasta Śniących Książek, z zamiarem odszukania jego autora. Podróż ta stanie się wielką i niezapomnianą a zarazem ogromnie niebezpieczną przygodą. Na swojej drodze napotka on wiele przeszkód i pułapek, które będzie musiał ominąć by ujść z życiem i iść dalej dążąc wytrwale do celu swej podróży. Napotka też wiele mniej lub bardziej dziwnych stworów. Większość z nich będzie bardzo niebezpiecznych i groźnych; tylko niektóre będą do niego przyjaźnie nastawione. Jednak Hildegunst nigdy na początku nie będzie wiedział z kim ma do czynienia. Będzie więc musiał polegać na swoim sprycie i intuicji. A nie zawsze dokona właściwego wyboru i oceny sytuacji. 
Z krótkiego zarysu fabuły wyłania się obraz powieści przygodowej, rzec by można awanturniczej. I tak w istocie można zaklasyfikować książkę Waltera Moersa. Mieści się ona także w nurcie literatury fantasy, bo przecież wykreowany przez autora świat Camonii nie istnieje. Tak jak nie istnieją zamieszkujące ten świat stwory. A jednak jest  w tej książce jeszcze coś, jakieś drugie dno. 
W informacjach o niemieckim pisarzu można znaleźć wzmiankę o tym, że jest on autorem popularnych w Niemczech komiksów, słynnym ze swojej ironii i niepoprawności politycznej. I wydaje mi się, że odrobinę tej ironii można odnaleźć w Mieście Śniących Książek. Dotyczy ona zarówno oceny twórczości znanych pisarzy (nazwiska pewnych pisarzy ukrył autor w postaci stworzonych przez siebie anagramów), jak i całej otoczki związanej z pojawieniem się i zaistnieniem książki na rynku czytelniczym. Pojawia się ona czasem wtedy, gdy mowa jest to losach pisarzy i ich dzieł, gdy Moers ukazuje mechanizm tworzenia ze zwykłej przeciętnej książki popularnego dzieła. Nie omija także postaw czytelników ukazując w krzywym zwierciadle nasze mniejsze lub większe czytelnicze grzeszki.
Powieść Waltera Moersa to kolejna przeczytana ostatnio przeze mnie książka, która wywołuje u mnie mieszane uczucia. 
Lubię lekkie i przyjemne w czytaniu książki przygodowe, gdzie akcja goni akcję nie pozwalając czytelnikowi na chwilę oddechu. W pewnym sensie Moers zapewnia właśnie takie atrakcje, ale... Jak dla mnie jest ich czasem zbyt wiele, a szczególnie denerwująca była dla mnie liczba pojawiających się wciąż nowych stworów, w których pomału zaczynałam się gubić. Miejscami powieść przypominała mi niezapomniane dla mnie książki Alistaira MacLeana, w których bohater mimo sytuacji wyraźnie bez wyjścia uchodził cudem z życiem i jeszcze przy tym czuł się jak nowo narodzony.
Jednakże z drugiej strony cenię sobie tę książkę za ukryte w niej odniesienia do literatury, jej twórców czyli autorów oraz jej odbiorców czyli czytelników. I właśnie tak odczytywana powieść Moersa jest książką o książkach. 
Na zakończenie dodam, że opowieść o przygodach Hildegunsta urozmaicona jest ilustracjami autorstwa Waltera Moersa, które  przybliżają  napotykane w trakcie czytania nieznane nam stwory.
Mimo tego, że oczekiwałam od tej lektury więcej niż otrzymałam nie żałuję czasu poświęconego na spotkanie z sympatycznym Hildegunstem Rzeźbiarzem Mitów.

Moja ocena: 4/6

12 komentarzy:

  1. Książkę mam zamiar przeczytać, więc nie czytałam recenzji, bo już kilka razy widziałam ją w bibliotece- na 101% ją przeczytam ;)
    A co do zastoju to ja nie dość, że mam takowy od czerwca to jeszcze nie zanosi się na rozruch... Dobrze, że z nauką wystartowałam nawet dobrze... Bo jakbym teraz mi nic nie wchodziło do głowy to by było marnie ;P
    Także u mnie jak na razie tylko recenzenckie i biblioteczny stosik jeszcze z czerwca :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś mnie do tej książki nie ciągnie, mam przeczucie, że nie będzie mi się podobać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam "Miasto Śniących Książek" całym swoim sercem - za bezgraniczną wyobraźnię, za słowotwórstwo jak się patrzy, za jeden z najbardziej niesamowitych i fantastycznych światów, jakie miałam okazję przeczytać, za całokształt!

    Walter Moers, to jeden z moich ulubionych autorów. I te piękne wydania, które mamy w Polsce, mniam, mniam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy jest coś ważniejszego od książek? Życie, ono jest najważniejsze. A książki są jego umilaczami :) Ja nie przepadam za literaturą fantazy, ale natrafiłam w tej chwili na Haruki Murakami Koniec świata i... (fantazy, science fikction) i czyta się nieźle, więc dopiero jak skończę zobaczę, czy dam szansę tego typu powieściom. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczytana-w-chmurach:)
    To proza życia nas przygniata i stąd ten zastój. Życzę sukcesów w nauce.
    I z niecierpliwością będę czekała na twoją recenzję "Miasta..."

    Dosiak:)
    W takim razie rzeczywiście czytaj coś, co przyniesie Ci większą satysfakcję. Miłej lektury!

    Książkowo:)
    Już wypatrzyłam na Twoim profilu na LC, że kochasz Moersa.
    Ja na pewno sięgnę po jego poprzednie powieści o Camonii.

    Guciamal:)
    Ja mam w planie Murakamiego i jakoś nie mogę się zmobilizować. Wciąż przynaglają mnie biblioteczne pozycje (a w naszej bibliotece właśnie Murakamiego brak.
    Przygodę z fantasy też zaczęłam niedawno i nawet mnie to wciąga. Więc brnę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Miasto książek" czeka już ponad rok na półce, ale co popatrzę na obszerne tomiszcze, to wpadam w panikę, że czasu brak, że może jeszcze chwilę... Nie wszystkie recenzje są entuzjastyczne i to też pewnie przekłada się na nieczytanie. Postaram się.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książkowiec:)
    Pewnie gdybym nie wypożyczyła z biblioteki też tak szybko bym jej nie przeczytała. Ale czyta się dość szybko. To raczej łatwa lektura nie wymagająca wzmożonej uwagi, tak dla rozrywki, przerywnik.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawa książka ;)
    Też nie lubię gdy jest za dużo elementów wprowadzanych do powieści. Naprawdę można się pogubić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bujaczek:)
    Wydaje mi się, że natłok postaci bądź wydarzeń w dużym stopniu utrudnia czytanie. Łatwo się pogubić, zapamiętać kto kim jest. Ale mimo to książkę warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ją w planach, mam nadzieję, że już niedługo uda mi się ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Scathach:)
    Wobec tego życzę miłej lektury. I oczywiście czekam na Toją recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście powinno być Twoją nie Toją recenzję. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...