Czarne dziury. "Wpadało się do nich gwałtownie i niespodziewanie, a potem był długi lot w pustce i ciemności. Kto nigdy nie był w takiej dziurze, nie wie nic. Ani o życiu, ani o śmierci [...] czarna dziura nie jest schronieniem, ale wbrew pozorom jego przeciwieństwem. [...] Znakomita Większość [...] wsuwa się do dziury stopniowo i - rzec by można - mimochodem. O ile jednak wsunięcie się mimochodem nie dostarcza żadnych trudności, o wysunięciu się Większość może jedynie pomarzyć. Bo dziura wciąga. [...] Mieszkańcom dziur wydaje się, że panują nad czasem, [...] jest to jednak pozorne, jak pozorne jest ich poczucie wolności. Nie ma bowiem ciaśniejszego więzienia jak to, które sobie sami zbudowali."
Do takiej czarnej dziury wpadł bohater powieści Anny Onichimowskiej, Jacek. Wydawało się, że jego rodzina jest zwyczajna i szczęśliwa. Matka pracująca w "reklamie" i wiecznie zabiegany , często wyjeżdżający służbowo za granicę ojciec, zapewnili odpowiedni status materialny swojej rodzinie. Dwójce dzieci: Michasiowi i Jackowi właściwie niczego nie brakowało. Mieli wszystko... a może nie mieli nic?!
Zabrakło w ich życiu najważniejszego: zainteresowania rodziców, ich kojącej obecności, towarzyszenia w codziennych sprawach, w radościach i smutkach... zabrakło im miłości, miłości rodziców.
Jałowość życia sprowadza na manowce starszego chłopca, Jacka. Zaczyna on szukać miłości, której nie zaznał w domu. Wiąże się z nieodpowiednią dziewczyną. Ta toksyczna znajomość zaowocuje pierwszymi kontaktami z narkotykami. I choć są to tylko w miarę "bezpieczne" skręty ich obecność w domu Jacka doprowadza do strasznej i nieodwracalnej tragedii. A potem, jak po równi pochyłej, wszystko zmierza do katastrofy, do wejścia w czarną dziurę, z której tak bardzo ciężko jest się wydostać. Szczególnie kiedy jest się samemu, kiedy najbliżsi nie chcą bądź nie potrafią pomóc i sami staczają się po tej równi pochyłej.
Choć powieść Anny Onichimowskiej skierowana jest do młodzieży, to powinni ją przeczytać także rodzice. Problem narkomanii jest bowiem jednym z najpoważniejszych problemów, z którymi muszą się we współczesnym świecie zmierzyć zarówno młodzi jak i ci starsi. Autorka nie tylko ukazuje zgubne skutki nałogu, ale stara się dociec przyczyny takiego stanu rzeczy. I smutnym jest fakt, że jego źródła tkwią w rodzinie czyli tam, gdzie powinno się szukać rozwiązania, a nie przyczyny.
Czytając powieść Hera, moja miłość uzmysłowiłam sobie jak wielka odpowiedzialność spoczywa na barkach moich i mojego męża, odpowiedzialność za wychowanie naszych dzieci.
Mimo tak ważkiego i trudnego tematu książkę czyta się przyjemnie. Przystępny język ułatwia jej zrozumienie i przyswojenie. Skutecznym zabiegiem jest również oddanie głosu w drugiej części powieści głównemu bohaterowi, Jackowi. Spojrzenie jego oczami na atmosferę rodzinnego domu pozwala lepiej zrozumieć motywację jego czynów, czynów które prowadzą go na skraj przepaści.
Mimo tak trudnego tematu książka nie przytłacza nas. Jest w niej odrobina nadziei na lepsze jutro. Jacek "sięga dna", jego rodzina rozpada się, ale nadzieja pozostaje.
W najbliższym czasie chciałabym przeczytać kontynuację losów bohaterów tej powieści przedstawione w dwóch kolejnych książkach: Lot komety i Demony na smyczy.
Lubię taką tematykę, więc bardzo chętnie sięgnę po tę książkę:). A poza tym... Ciekawa recenzja:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Bardzo chętnie przeczytam, myślę, że temat jest naprawdę ważny. Zwykle pomijałam książki dotyczące uzależnień, bo jakoś ani ja, ani nikt szczególnie bliski nie miał takich kłopotów i miałam po prostu wrażenie, że nie potrzebuję przestrogi - sama wiem, w co lepiej się nie pakować - ale z drugiej strony... Tyle ostatnio się o tym mówi, więc pewnie masz rację i warto się czegoś dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu. I szczerze mówiąc spodziewałam się jakiejś lekkiej powieści dla młodzieży z przesłaniem. A otrzymałam świetny kawał mocnej powieści obyczajowej, przy której miałam czasami ciarki na plecach a czasami łzy w oczach.
OdpowiedzUsuńSama odczuwam podobny niepokój, jaki opisałaś. Wychowanie dzieci to obecnie straszna odpowiedzialność i strach, że tyle niebezpieczeństw na nie czyha.
Dobrze wiedzieć i dobrze przeczytać.
OdpowiedzUsuńProblem narkomanii zawsze będzie bardzo istotny, myślę, że warto sięgnąć po książkę. Poszukam w bibliotece.
OdpowiedzUsuńKasandra_85:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. A według mnie książkę rzeczywiście warto przeczytać.
Niedopisanie:)
Myślałam podobnie dopóki nie miałam dzieci. Chociaż są jeszcze małe, to mimo wszystko, widząc co się dzieje w dzisiejszym świecie, zadaję sobie pytanie jak wychowywać, by ustrzec dzieci przed takim niebezpieczeństwem.
Sardegna:)
Też chwilami miałam łzy w oczach. Tak to już jest z tymi matkami. Wciąż się lękają o swoje dzieci.
Czytanka:)
Zgadzam się z Tobą.
M.:)
I to mnie smuci, bo oznacza, że tak łatwo z narkomanią sobie nie poradzimy. Dlatego należy o tym mówić i pisać. A może w ten sposób kogoś uratujemy.
Pamiętam, jak w młodości przeczytałam "Dzieci z dworca ZOO" i jeszcze jakąś polską książkę o dziewczynie, która wychodziła z uzależnienia - nie pamiętam tytułu. Obie książki zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Jeśli "Hera..." stanie kiedyś na mojej drodze, przeczytam na pewno.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że warto przeczytać, bo mam w domu wszystkie 3 książeczki z tej serii. W każdej znajduję coś ciekawego, także jeśli nie czytałaś "Lotu komety" i "Demonów na smyczy" to również polecam. Mam nadzieję, że spodobają Ci się równie bardzo jak pierwsza część z tego cyklu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://miqaisonfire.wordpress.com
Viv:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam "Dzieci z dworca ZOO" choć to przecież pewnego rodzaju kultowa książka. Być może kiedyś przeczytam. A "Herę.." warto!
Miqaisonfire:)
Jeżeli tylko uda mi się zdobyć "Lot komety" ("Demony na smyczy" mam od kogo pożyczyć), to na pewno obie przeczytam. Chcę jednak zachować kolejność.