
Zwykle nie lubię najpierw oglądać ekranizacji, a potem czytać książki. W tym jednak wypadku nie robiło to znacznej różnicy ponieważ film i powieść pani Ahern to dwa różne światy. Czytając książkę i porównując ją z filmem, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że są to dwie historie na ten sam temat: ułożenia sobie życia po śmierci bliskiej, a nawet bardzo bliskiej osoby. Tak było na początku lektury, bo potem całkowicie zatopiłam się w świecie bohaterów powieści zapominając o ich filmowych perypetiach. (Tylko czytając o Gerrym miałam przed oczami odtwarzającego jego postać w filmie Butlera).
Już od samego początku Cecelia Ahern zaskakuje nas nietypowym zwrotem akcji - śmiercią głównego bohatera. Zaczynamy więc poznawać historię miłości Holly i Gerry'ego od końca. Widzimy zapłakaną, uciekającą od ludzi, otaczająca się rzeczami zmarłego męża młodą kobietę. Nic nie jest w stanie wyrwać jej z apatii w jaką popadła po stracie ukochanego. A jednak coś sprawia, że Holly opuszcza bezpieczne schronienie w czterech ścianach swojego domu i postanawia wrócić do świata, który jest już jednak inny bez ukochanego męża i przyjaciela. To "coś" to listy pisane przez Gerry'ego przed śmiercią, w tajemnicy przed wszystkimi - przed Holly, ich przyjaciółmi i rodziną. Holly odbiera od matki dużą kopertę a w niej dziesięć listów, które ma otwierać systematycznie co miesiąc - od marca do grudnia. Listy te sprawiają, że może ona znów poczuć obecność zmarłego męża. Gerry prowadzi ją za rękę przez trudne dni bólu i cierpienia, samotności i tęsknoty, uczy ją jak ma żyć bez niego, bez jego wsparcia i miłości. Zagłębiając się w powieść Ahern widzimy jak szczęśliwym małżeństwem byli Holly i Gerry, jak wiele ich łączyło, jak wielka miłość i przyjaźń była ich udziałem. Dlatego tym lepiej rozumiemy wielki smutek i zagubienie bohaterki i jednocześnie tym bardziej jest nam jej żal. Widzimy jak starta bliskiej osoby zmienia całkowicie spojrzenie na życie. Holly zaczyna rozumieć co tak naprawdę ma w życiu znaczenie. Uczy się też odpowiedzialności i podejmowania własnych decyzji. Pomagają jej w tym pełne otuchy, ciepła, miłości i wiary w nią, listy Gerry'ego, ale także jej rodzina i przyjaciele (także ci nowo poznani- tacy jak Daniel czy Chris). I w tej powieści irlandzkiej pisarki sprawdziło się nasze polskie porzekadło, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. O tym na własnej skórze przekonała się Holly, kiedy okazało się, że w swoim smutku i cierpieniu może liczyć tylko na garstkę najwierniejszych przyjaciół: Sharon, Denise i Johna. Ale przecież nie liczy się ilość tylko jakość. A ta trójka okazała się naprawdę wspaniała. Myślę, że każdy z nas chciałby mieć w trudnych chwilach takich właśnie przyjaciół.
Powieść Cecelii Ahern jest nam bliska, gdyż w piękny a zarazem prosty sposób porusza trudne problemy pogodzenia się z utratą bliskiej osoby. Autorka swobodnie operuje słowem i bardzo konkretnie, a zarazem klarownie i jasno, przekazuje nam emocje i uczucia bohaterki. Jest tu typowa dla osób zmagających się z bólem po stracie kochanej osoby huśtawka emocjonalna - przechodzenie od smutku i przygnębienia do odczucia spokoju a nawet radości i zadowolenia. Mimo świadomości straty Holly potrafi odnaleźć przyjemność i zadowolenie z tego co robi: z nowej pracy, którą pokochała, z wakacji spędzonych z przyjaciółkami, ze spotkań z Danielem, którego traktuje jak przyjaciela, i w towarzystwie którego staje się spokojna i odprężona.
Nie należy zapominać też o rodzinie Holly, trochę ekscentrycznej, ale jednak bardzo pomocnej i kochającej.
Także sama bohaterka staje się poprzez cierpienie bardziej otwarta na problemy innych. Jej ból uwrażliwia ją na ból i cierpienie drugiej osoby. Dzięki tej empatii jest w stanie pomóc swojemu bratu Richardowi, czy poznanej w pracy Alice.
I mimo tego, że czasem egoizm bierze górę, to jednak Holly potrafi cieszyć się szczęściem swoich przyjaciół. A to jest naprawdę trudne.
Powieść Cecelii Ahern pomimo trudnego tematu niesie pozytywne przesłanie. Jest w niej miejsce zarówno na łzy wzruszenia, kiedy towarzyszymy Holly w jej smutku, jak i na śmiech, bo w powieści nie brak i humorystycznych scenek. Ale przecież takie jest nasze życie. Radość przeplata się w nim ze smutkiem i cierpieniem, a my musimy nauczyć się z tym żyć. Tak jak Holly.
Powieść czyta się przyjemnie, styl Ahern jest przystępny dla każdego. Ci czytelnicy, którzy szukają wysublimowanego słownictwa i bardziej wzniosłego stylu, zmuszającego do intelektualnego wysiłku muszą sięgnąć po inną lekturę. Ale nawet tym bardziej wymagającym przyda się czasem trochę odpoczynku i myślę, że i oni nie zawiodą się na tej powieści. (Pod warunkiem, że nie będą mieć zbyt wygórowanych oczekiwań). Mimo, że film odbiega od pierwowzoru, a nawet powiedziałabym, że go spłyca, warto według mnie zarówno przeczytać książkę jak i obejrzeć jej ekranizację.
Więcej o relacjach rodzinnych w powieści Cecelii Ahern można przeczytać w moim poście na blogu wezwania bracie siostro... rodzino.
Więcej o relacjach rodzinnych w powieści Cecelii Ahern można przeczytać w moim poście na blogu wezwania bracie siostro... rodzino.
Moja ocena powieści 5/6, filmu (mimo udziału Butlera) 4/6
Słyszałam dużo dobrego o tej książce. Mam w planach od dawna
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto przeczytać. Myślę, że Ci się spodoba.
OdpowiedzUsuńRównież polecam. Mam na półce to samo wydanie, czytałam ją dwa razy :)
OdpowiedzUsuńWg. mnie film z książką łączy niewiele rzeczy, głównie listy. Mimo to warto obejrzeć film i nie trzeba martwić się kolejnością.
zaczytana-w-chmurach:)
OdpowiedzUsuńJa właściwie miałam wrażenie, że to są dwie różne "wariacje" na ten sam temat (jeśli można się tak wyrazić). Podobał mi się zarówno film, jak i powieść. Nad jednym i drugim uroniłam łezkę.
W sumie takie samo wrażenie i ja odniosłam :)
OdpowiedzUsuńAle mnie także się spodobał, a jest ulubionym filmem mojej siostry ;)
Guciamal- Mam książkę w swoich zbiorach i być może przeczytam ponownie, bo przyznam, że pierwsza lektura przeszła tak jakoś bez echa, zupełnie nie pamiętam książki (tzn. pamiętam treść w ogólnym zarysie, ale nic poza tym). Ale ponieważ film jest z G. Butlerem (jak mogłam to przegapić? :(, którego pokochałam od czasu roli Eryka Upiora) więc muszę obejrzeć. Nie wiem, co ma w sobie ten facet, ale jestem w stanie obejrzeć dlań nawet zupełnego gniota, a trzeba przyznać, że nie występuje ostatnio w ambitnych projektach. Pozdrawiam -Guciamal
OdpowiedzUsuńGuciamal:)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja: pokochałam Butlera za rolę Eryka. Był cudowny, po prostu cudowny i zniewalający. A rzeczywiście wielu ambitnych filmów na swoim kącie nie ma. Z tego, co mogłabym Ci polecić, to film "Frankie". Mnie zauroczył. Film. I Butler oczywiście także. Aha! I lubię go też w takiej sympatycznej komedyjce "Brzydka prawda". Film nie za wysokich lotów, ale taki na popołudnie czy wieczór w sam raz.
Jeszcze co do ksiązki tu recenzowanej. Jak tak dłużej się zastanawiam, to film chyba mi bardziej przypadł do gustu. Pewnie przez Butlera.
Guciamal; Widzę że obie należymy do wielbicielek G.B. Brzydką prawdę obejrzałam w kinie i wyszłam zachwycona, a śmiałam się jak dawno nie śmiałam. Kiedy tylko ukazała się w sklepiku internetowym w koszmarnie wysokiej cenie ok pięciu dych zakupiłam i obejrzawszy w domu ponownie zaczęłam się zastanawiać, co mi się w niej tak podobało, bo filmik mało ambitny, ale och Gery! dla ciebie wszystko. Oglądam go sobie od czasu do czasu na poprawę humoru. A tego drugiego filmu nie znam, więc muszę poczytać i poszukać najpierw w wypożyczalni. Dzięki za info Guciamal
OdpowiedzUsuńGuciamal:)
OdpowiedzUsuńZ "Brzydką prawdą" było u mnie podobnie. Oczywiście, że film nie jest tzw. wysokich lotów, ale bardzo przyjemnie się go ogląda. Nawet podobał się mojemu mężowi.