Już od dłuższego czasu miałam zamiar przeczytać tę książkę. Zachęcił mnie do tego film, który obejrzałam już jakiś czas temu. Wtedy nawet nie zorientowałam się, że jest to ekranizacja powieści. Poszłam do kina zwabiona recenzjami oraz faktem, że występuje w nim mój ulubiony Gerard Butler.Film mi się spodobał, więc kiedy dopatrzyłam się książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. I udało się!
Zwykle nie lubię najpierw oglądać ekranizacji, a potem czytać książki. W tym jednak wypadku nie robiło to znacznej różnicy ponieważ film i powieść pani Ahern to dwa różne światy. Czytając książkę i porównując ją z filmem, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że są to dwie historie na ten sam temat: ułożenia sobie życia po śmierci bliskiej, a nawet bardzo bliskiej osoby. Tak było na początku lektury, bo potem całkowicie zatopiłam się w świecie bohaterów powieści zapominając o ich filmowych perypetiach. (Tylko czytając o Gerrym miałam przed oczami odtwarzającego jego postać w filmie Butlera).
Już od samego początku Cecelia Ahern zaskakuje nas nietypowym zwrotem akcji - śmiercią głównego bohatera. Zaczynamy więc poznawać historię miłości Holly i Gerry'ego od końca. Widzimy zapłakaną, uciekającą od ludzi, otaczająca się rzeczami zmarłego męża młodą kobietę. Nic nie jest w stanie wyrwać jej z apatii w jaką popadła po stracie ukochanego. A jednak coś sprawia, że Holly opuszcza bezpieczne schronienie w czterech ścianach swojego domu i postanawia wrócić do świata, który jest już jednak inny bez ukochanego męża i przyjaciela. To "coś" to listy pisane przez Gerry'ego przed śmiercią, w tajemnicy przed wszystkimi - przed Holly, ich przyjaciółmi i rodziną. Holly odbiera od matki dużą kopertę a w niej dziesięć listów, które ma otwierać systematycznie co miesiąc - od marca do grudnia. Listy te sprawiają, że może ona znów poczuć obecność zmarłego męża. Gerry prowadzi ją za rękę przez trudne dni bólu i cierpienia, samotności i tęsknoty, uczy ją jak ma żyć bez niego, bez jego wsparcia i miłości. Zagłębiając się w powieść Ahern widzimy jak szczęśliwym małżeństwem byli Holly i Gerry, jak wiele ich łączyło, jak wielka miłość i przyjaźń była ich udziałem. Dlatego tym lepiej rozumiemy wielki smutek i zagubienie bohaterki i jednocześnie tym bardziej jest nam jej żal. Widzimy jak starta bliskiej osoby zmienia całkowicie spojrzenie na życie. Holly zaczyna rozumieć co tak naprawdę ma w życiu znaczenie. Uczy się też odpowiedzialności i podejmowania własnych decyzji. Pomagają jej w tym pełne otuchy, ciepła, miłości i wiary w nią, listy Gerry'ego, ale także jej rodzina i przyjaciele (także ci nowo poznani- tacy jak Daniel czy Chris). I w tej powieści irlandzkiej pisarki sprawdziło się nasze polskie porzekadło, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. O tym na własnej skórze przekonała się Holly, kiedy okazało się, że w swoim smutku i cierpieniu może liczyć tylko na garstkę najwierniejszych przyjaciół: Sharon, Denise i Johna. Ale przecież nie liczy się ilość tylko jakość. A ta trójka okazała się naprawdę wspaniała. Myślę, że każdy z nas chciałby mieć w trudnych chwilach takich właśnie przyjaciół.
Powieść Cecelii Ahern jest nam bliska, gdyż w piękny a zarazem prosty sposób porusza trudne problemy pogodzenia się z utratą bliskiej osoby. Autorka swobodnie operuje słowem i bardzo konkretnie, a zarazem klarownie i jasno, przekazuje nam emocje i uczucia bohaterki. Jest tu typowa dla osób zmagających się z bólem po stracie kochanej osoby huśtawka emocjonalna - przechodzenie od smutku i przygnębienia do odczucia spokoju a nawet radości i zadowolenia. Mimo świadomości straty Holly potrafi odnaleźć przyjemność i zadowolenie z tego co robi: z nowej pracy, którą pokochała, z wakacji spędzonych z przyjaciółkami, ze spotkań z Danielem, którego traktuje jak przyjaciela, i w towarzystwie którego staje się spokojna i odprężona.
Nie należy zapominać też o rodzinie Holly, trochę ekscentrycznej, ale jednak bardzo pomocnej i kochającej.
Także sama bohaterka staje się poprzez cierpienie bardziej otwarta na problemy innych. Jej ból uwrażliwia ją na ból i cierpienie drugiej osoby. Dzięki tej empatii jest w stanie pomóc swojemu bratu Richardowi, czy poznanej w pracy Alice.
I mimo tego, że czasem egoizm bierze górę, to jednak Holly potrafi cieszyć się szczęściem swoich przyjaciół. A to jest naprawdę trudne.
Powieść Cecelii Ahern pomimo trudnego tematu niesie pozytywne przesłanie. Jest w niej miejsce zarówno na łzy wzruszenia, kiedy towarzyszymy Holly w jej smutku, jak i na śmiech, bo w powieści nie brak i humorystycznych scenek. Ale przecież takie jest nasze życie. Radość przeplata się w nim ze smutkiem i cierpieniem, a my musimy nauczyć się z tym żyć. Tak jak Holly.
Powieść czyta się przyjemnie, styl Ahern jest przystępny dla każdego. Ci czytelnicy, którzy szukają wysublimowanego słownictwa i bardziej wzniosłego stylu, zmuszającego do intelektualnego wysiłku muszą sięgnąć po inną lekturę. Ale nawet tym bardziej wymagającym przyda się czasem trochę odpoczynku i myślę, że i oni nie zawiodą się na tej powieści. (Pod warunkiem, że nie będą mieć zbyt wygórowanych oczekiwań). Mimo, że film odbiega od pierwowzoru, a nawet powiedziałabym, że go spłyca, warto według mnie zarówno przeczytać książkę jak i obejrzeć jej ekranizację.
Więcej o relacjach rodzinnych w powieści Cecelii Ahern można przeczytać w moim poście na blogu wezwania bracie siostro... rodzino.
Więcej o relacjach rodzinnych w powieści Cecelii Ahern można przeczytać w moim poście na blogu wezwania bracie siostro... rodzino.
Moja ocena powieści 5/6, filmu (mimo udziału Butlera) 4/6
Słyszałam dużo dobrego o tej książce. Mam w planach od dawna
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto przeczytać. Myślę, że Ci się spodoba.
OdpowiedzUsuńRównież polecam. Mam na półce to samo wydanie, czytałam ją dwa razy :)
OdpowiedzUsuńWg. mnie film z książką łączy niewiele rzeczy, głównie listy. Mimo to warto obejrzeć film i nie trzeba martwić się kolejnością.
zaczytana-w-chmurach:)
OdpowiedzUsuńJa właściwie miałam wrażenie, że to są dwie różne "wariacje" na ten sam temat (jeśli można się tak wyrazić). Podobał mi się zarówno film, jak i powieść. Nad jednym i drugim uroniłam łezkę.
W sumie takie samo wrażenie i ja odniosłam :)
OdpowiedzUsuńAle mnie także się spodobał, a jest ulubionym filmem mojej siostry ;)
Guciamal- Mam książkę w swoich zbiorach i być może przeczytam ponownie, bo przyznam, że pierwsza lektura przeszła tak jakoś bez echa, zupełnie nie pamiętam książki (tzn. pamiętam treść w ogólnym zarysie, ale nic poza tym). Ale ponieważ film jest z G. Butlerem (jak mogłam to przegapić? :(, którego pokochałam od czasu roli Eryka Upiora) więc muszę obejrzeć. Nie wiem, co ma w sobie ten facet, ale jestem w stanie obejrzeć dlań nawet zupełnego gniota, a trzeba przyznać, że nie występuje ostatnio w ambitnych projektach. Pozdrawiam -Guciamal
OdpowiedzUsuńGuciamal:)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja: pokochałam Butlera za rolę Eryka. Był cudowny, po prostu cudowny i zniewalający. A rzeczywiście wielu ambitnych filmów na swoim kącie nie ma. Z tego, co mogłabym Ci polecić, to film "Frankie". Mnie zauroczył. Film. I Butler oczywiście także. Aha! I lubię go też w takiej sympatycznej komedyjce "Brzydka prawda". Film nie za wysokich lotów, ale taki na popołudnie czy wieczór w sam raz.
Jeszcze co do ksiązki tu recenzowanej. Jak tak dłużej się zastanawiam, to film chyba mi bardziej przypadł do gustu. Pewnie przez Butlera.
Guciamal; Widzę że obie należymy do wielbicielek G.B. Brzydką prawdę obejrzałam w kinie i wyszłam zachwycona, a śmiałam się jak dawno nie śmiałam. Kiedy tylko ukazała się w sklepiku internetowym w koszmarnie wysokiej cenie ok pięciu dych zakupiłam i obejrzawszy w domu ponownie zaczęłam się zastanawiać, co mi się w niej tak podobało, bo filmik mało ambitny, ale och Gery! dla ciebie wszystko. Oglądam go sobie od czasu do czasu na poprawę humoru. A tego drugiego filmu nie znam, więc muszę poczytać i poszukać najpierw w wypożyczalni. Dzięki za info Guciamal
OdpowiedzUsuńGuciamal:)
OdpowiedzUsuńZ "Brzydką prawdą" było u mnie podobnie. Oczywiście, że film nie jest tzw. wysokich lotów, ale bardzo przyjemnie się go ogląda. Nawet podobał się mojemu mężowi.