Pod koniec kwietnia udało mi się wreszcie wybrać na książkowe polowania. Muszę się przyznać, że uwielbiam myszkować po półkach księgarskich, a ostatnio także antykwarycznych. I chociaż od czasu do czasu kupuję książki w księgarniach internetowych, to nic nie może mi zastąpić przyjemności rzeczywistych zakupów w księgarniach i antykwariatach.
Może to jest swego rodzaju dziwactwo, ale nic na to nie poradzę. Kocham bezpośredni kontakt z książką. Uwielbiam ten dreszczyk podniecenia, który czuję, gdy biorę do ręki kolejną pozycję, z tych wszystkich pyszniących się na półkach. Sam dotyk książki, możliwość zagłębienia się w jej wnętrzu, a nie tylko poprzestanie na krótkiej notce dostępnej na ostatniej stronie okładki, budzi we mnie różnorakie emocje. Oczywiście, ten osobisty kontakt z książką z jednej strony ułatwia, a z drugiej utrudnia wybór. Ułatwia, bo nieraz przeczytanie nawet króciutkiego fragmentu może zadecydować o tym, czy warto po tę pozycję sięgnąć. Utrudnia, bo książka, którą miałam w ręku staje się mi bliska i bardzo chciałabym ja mieć w swojej bibliotece. Woła wręcz do mnie "Kup mnie!". I wtedy im więcej książek przejrzę, tym ich selekcja jest trudniejsza. Nawet kiedy idę z konkretną listą zakupów zawsze wpadnie mi w oko coś innego i wtedy naprawdę trudno się oprzeć, by i tej książki nie kupić. A w antykwariatach jest jeszcze trudniej, gdyż tam to już naprawdę nie wiadomo na co można natrafić.
Ostatnio stwierdziłam, że kupuję za dużo i nie mam czasu na przeczytanie tego co kupiłam (pożyczam też książki z biblioteki, a także od znajomych i te mają przecież pierwszeństwo). Jednak przyjemność kupowania i posiadania książek jest tak wielka, że nie mogę się jej oprzeć. Pocieszam się tylko tym, że jeżeli już coś mam na własność, to na pewno kiedyś przeczytam.
Dochodząc do takiego wniosku i akceptując swoją słabość wybrałam się do księgarni Matras (bo były tam zniżki na niektóre książki - do końca kwietnia) oraz do antykwariatu (bo może będzie coś ciekawego i niedrogo).
A oto moje zdobycze. Zacznę od antykwariatu.
Wybór był trudny, bo wiele książek miałam na swojej liście "Muszę mieć" i akurat wiele z nich było dostępnych. Zdecydowałam się na te cztery. Wymieniam począwszy od góry:
1. Gaston Leroux, Upiór Opery (dawno już chciałam to przeczytać i porównać z filmem)
2. Catleen Schine, Trzy kobiety z Westport (skusiłam się, bo reklamowana jest ta książka jako współczesna wersja Rozważnej i romantycznej Jane Austen, której twórczość bardzo lubię. więc jestem ciekawa współczesnego odpowiednika)
3. Leonie Swann, Triumf owiec (zamierzam przeczytać w ramach wyzwania część pierwszą, więc skorzystałam z okazji zakupu po znacznie niższej cenie części drugiej)
4. Fannie Flagg, Witaj na świecie, maleńka (pokochałam Zielone smażone pomidory i myślę, że tę powieść też pokocham)
Potem udałam się do księgarni Matras i również miałam trudności z wyborem. Oto co kupiłam:
Zaczynam od góry:
1. Paweł Zuchniewicz, Cuda Jana Pawła II (była w tańszej cenie przy zakupie za określoną kwotę, więc się skusiłam, tym bardziej, że pozycja na czasie i warto ją mieć na półce)
2. Carol Drinkwater, Oliwkowa farma (skusiłam się mimo, że wcześniej nic o niej nie słyszałam, ale lubię takie rodzinne opowieści mające ciąg dalszy; widziałam już dwa kolejne tomy, ale najpierw przeczytam pierwszy)
3. Leonie Swann, Sprawiedliwość owiec (nie mogłam się oprzeć, szczególnie, że miałam już w torbie część drugą)
Sporo tego się zebrało. Ale jak na razie czytam pożyczone. Dzień wcześniej byłam w bibliotece i pomimo tego, że obiecałam sobie tylko oddać i przedłużyć książki, a niczego nie wypożyczać, do domu przyniosłam:
Tradycyjnie od góry:
1. Stefanie Zweig, Księżniczka Sissi (pomyślałam o wyzwaniu i w ogóle lubię książki o zwierzętach)
2. Stefan Zweig, Niecierpliwość serca (nie mogłam się oprzeć; czytałam to dawno, dawno temu; bardzo mi się spodobała; przypomniał mi o niej portal LC; na pewno kupię, ale na razie przeczytam pożyczoną)
3. Jodi Picoult, Zagubiona przeszłość (już dawno chciałam przeczytać coś tej autorki, stała na półce, więc wzięłam; przeczytam)
Teraz więc kończę ten przydługi post i powracam do czytania Kolekcjonerów wspomnień Baldacci'ego (też z biblioteki).
Matras przyciąga jak magnes, nigdy nie mogę przejść obok tej księgarni obojętnie. Miłego czytania :)
OdpowiedzUsuńHa dziwactwo! Spójrz ile jest blogów książkowych na internecie i pomyśl sobie, że w zasadzie wszyscy tak mamy :D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio "poszczę" jeśli chodzi o zakupy książkowe :P Ale w sumie mnie to nie dziwi, bo zawsze o tej porze roku czy na wakacjach mam mało pieniędzy, a poza tym zbieram na wakacje :)
Muszę przyznać, że w Matrasie nigdy nie byłam, a żałuję jak widzę te wszystkie promocje :( W moim regionie chyba nie ma żadnego sklepu z tej sieci.
Sprawdziłam i na Podkarpaciu nie ma żadnego :(
Z tych autorów/książek kojarzę tylko Flagg i Picoult. Czytałam po jednej książce obu pań, nie byłam zachwycona i nie wydaje mi się, żebym za szybko do nich wróciła :P
Stosików gratuluję i życzę miłego czytania! :)
Tak - znamy to doskonale. Dziś wróciłam z biblioteki, gdzie miałam wziąć tylko jedną książkę, bo przecież te pożyczone, te zakupione czekają już tyle czasu, ale co tam. Najpierw zobaczyłam Hugo "CZłowiek śmiechu" - mojego ukochanego pisarza i choć wg recenzji nic nie dorówna Katedrze i Nędznikom to jednak to Hugo, a potem już poszło i kolejne trzy książki i dwa audiobooki (sukces, że nie trzy) leżą obok mnie, a ja zamiast zabrać się za lekturę czytam bloogi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńguciamal też tak kiedyś miałam- wizyta z serii ja tylko oddam książki i idę do domciu... :D
OdpowiedzUsuńCofam to co napisałam poprzednio- znalazłam Matras w Rzeszowie, w Nowym Świecie! ^^
Życzę przyjemnego czytania! Ja mam podobne odczucia do Twoich w księgarni, kiedy wchodzę do Empiku! Mogę tam spędzić bardzo dużo czasu i zawsze trudno mi wyjść, szczególnie, że jest tyle wspaniałych książek, które chciałabym mieć.
OdpowiedzUsuń