poniedziałek, 16 maja 2011

Czytadła

Dziś wracałam  piechotką z pracy (ok. 30 minut drogi), miałam wiec sporo czasu na rozmyślanie. I o czym myślałam? Oczywiście o książkach. Wczoraj przeczytałam na jednym z blogów recenzję o pewnej powieści (mniejsza o to jakiej), którą recenzent nazwał z sympatią "dobrym czytadłem". Zaczęłam się więc zastanawiać czym dla mnie jest to tzw. "czytadło" i czy ja takie czytadła czytam. Stąd zrodził się pomysł na ten post.
Zajrzałam zaraz do Słownika Języka Polskiego i przeczytałam, że czytadło to "potocznie książka, którą się łatwo, przyjemnie czyta, ale o niewielkiej wartości literackiej". W innym słowniku zaś napisano, że jest to "powieść łatwa w odbiorze, zaspakajająca potrzeby i gust mało wybrednego czytelnika".
Nasuwa się więc pytanie: co mamy czytać? - literaturę klasyczną (tzn. "dzieła literatury pochodzące z różnych okresów historycznych, które uznawane są za doskonałe" - przez kogo? rzecz jasna przez krytyków literackich ) czy właśnie popularne czytadła?
Myślę, że powinniśmy mieć czas i na klasykę i na literaturę lżejszą w odbiorze. Co nie oznacza, że klasyka musi nużyć, a jej czytanie musi sprawiać nam wiele trudności. Klasykę też można przecież pokochać.
Czym są dla mnie czytadła? Nie wyobrażam sobie mojej osobistej półki bibliotecznej bez tego typu książek. Kocham czytadła i wcale się tego nie wstydzę. Czytam przecież po to, aby się odprężyć, aby uciec od zwykłej, szaroburej rzeczywistości w krainę marzeń i fantazji. Czytam, by wraz z bohaterami przeżywać ich radości i smutki, bać się, rozwiązywać trudne zagadki kryminalne, podróżować, podziwiać przepiękne krajobrazy czy dzieła sztuki. Czego wiec szukam w książce? Wartko prowadzonej akcji, pełnej przygód, nowych wyzwań; ciekawych, barwnych bohaterów; tajemnic, które trudno jest rozwikłać; wielkiej, prawdziwej miłości, przyjaźni.... To wszystko dają mi właśnie książki. I to zarówno te, które nazwałabym czytadłami: lekkie, przyjemne, łatwe w odbiorze, jak i te, które zaliczyć można do tzw. literatury "z wyższej półki". To, po jaką książkę sięgnę,  zależy od nastroju w jakim jestem, od moich oczekiwań związanych z lekturą, a czasem po prostu od tego, co mam pod ręką.
I to nieprawda, że czytadła nie pobudzają do refleksji, nie wywołują emocji. Moim zdaniem właśnie po to są.  Często poruszają ważne dla nas problemy, mówią o sprawach trudnych prostym, zrozumiałym i łatwym w odbiorze językiem. Dzięki temu przemawiają do większego grona czytelników, bo chętniej sięgamy po popularne czytadła niż po wielkie dzieła klasyki. Dlaczego? Nie zawsze dlatego, że tych drugich nie doceniamy, czy nie rozumiemy. Ja często wolę sięgnąć po sensację, kryminał, popularną powieść obyczajową czy nawet romans, szczególnie wtedy, gdy w lekturze szukam wytchnienia, gdy po porostu potrzebuję tzw. rozrywki. Czasem po prostu jestem zbyt zmęczona, by wgłębiać się w piękny, lecz trudny język niektórych pisarzy przez krytyków uznawanych za klasycznych, doskonałych, wielkich. Co nie oznacza, że w sprzyjających okolicznościach nie będę zachwycała się właśnie ich dziełami.
O gustach się nie dyskutuje. Każdy czyta to, co mu się podoba. A w podejściu do literatury, tak jak i w życiu, ważna jest szczerość. Jeżeli nie podoba mi się Lalka Prusa, czy Ulisses Joyce'a, to po prostu tego nie czytam. A jeśli większą przyjemność sprawia mi saga Zmierzch czy romanse Barbary Cartland, to po nie właśnie sięgam. I o to według mnie w czytaniu chodzi (oczywiście w tym czytaniu dla przyjemności, nie mówię tu np. o książkach, które musimy przeczytać np. z racji swojego zawodu). Czytam, bo sprawia mi to radość, czytam to, co lubię, co mnie interesuje, co wywołuje we mnie dreszczyk podniecenia i emocji.
I jeżeli to są czytadła, to czytam właśnie CZYTADŁA.

9 komentarzy:

  1. Twoja wypowiedź wydaje mi się niemal kontrargumentem do zarzutów jakie stawiają niektórzy czytelnicy. A powiem szczerze, że nie lubię takich czytelników, bo najczęściej krytykując książkę zjadą przy okazji autora, już nie wspominając o ludziach, którzy ją polubili nie szczędząc "prymitywów" itp. wyzwisk. A co tacy czytelnicy polecają? Oczywiście klasyków. I śmiać mi się chce, bo mam wrażenie, że ten ktoś przyjmuje tych klasyków bez zastanowienia jako guru, nie ma nawet własnego zdania. Na taką osobę mam odpowiednie słowo :)
    A co do czytadeł- lubię czasem poczytać coś "cięższego", ale najczęściej czytam dla przyjemności, że tak powiem takie "średniaki"- dla krytyków nie jest to arcydzieło, ale dla mnie tak, a już całkiem dla odprężenia czy odmóżdżenia sięgam po tzw. czytadła, a wśród nich może się znaleźć choćby Cassandra Clare (bo Meyer nie lubię :P).
    Zgadzam się, że czasem trzeba poczytać coś lekkiego i nie wierzę, że nawet największy miłośnik klasyków i "arcydzieł" nie ma na koncie "grzeszków" w postaci czytadeł :)
    A tak swoją drogą to irytuje mnie nazywanie niektórych książek arcydziełami, klasykami czy dziełami i narzucać ich czytanie innym. Każdy szuka w książce czegoś innego. Poza tym to, że ktoś powiedział, że to dzieło- jego zdanie, ale żeby narzucać je innym? Wszyscy muszą je czytać? W porządku nie muszą (pomijając lektury), ale już zdanie o nich jest jak najgorsze. Jeśli ktoś nienawidzi literatury z kanonu to co musi być debilem, półgłówkiem, prymitywem i czym tam jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy rodzaj literatury jest dla ludzi i każdy znajdzie swych zwolenników, myślę, że czytadła nawet znajdą ich zdedcydowanie więcej, bo czyta się szybko i nie wymagają głębszej analizy. Nie potępiam czytania takich pozycji, zresztą nie znam się na tyle, aby oczenić, czy coś jest czytadłem, czy też literaturą bardziej wartościową. Tyle, że z wiekiem zaczynają mnie nudzić książki, o których treści zapominam niemal natychmiast po przeczytaniu. Co nie znaczy, że nie nudzą mnie czasami pozycje zaliczone do wybitnych dzieł literackich typu Pani Bovary Flaubert czy Kobieta trzydzietoletnia Balzak. Nie będę więc udawać, że mi się podobały. Wydaje mi się, że najważniejsza jest szczerość wg własnych przekonań i upodobań. Kocham Hugo i uwielbiam jego książki,z przyjemnością czytam klasykę (w większości), ale też uwielbiam Dana Browna, Segala, Whortona, a zaczynają mnie nudzić Grochole, Szwaje itp (choć parę lat temu zaczytywałam się nimi). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za Wasze wypowiedzi. Mamy podobne odczucia. Lubię czytać różnorodną literaturę, ale rzeczywiście naprawdę odpoczywam przy czytadłach. I rozumiem, że każda z nas za czytadło może uznać zupełnie inną książkę. Jestem za różnorodnością.

    Zaczytana-w-chmurach:) Nie znam Cassandry Clare, nie znam też pani Meyer, ale właśnie zaczynam pożyczony od znajomej nastolatki "Zmierzch". Po prostu jestem ciekawa.
    Guciamal:)
    Jak już chyba kiedyś pisałam też kocham Hugo. Lubię Segala, Whortona, nie przepadam za Szwają, ale podoba mi się Grochola (przynajmniej jak do tej pory).
    Ostatnio odkryłam panią Dorotę Sumińską. Chyba ją polubię. (To pewnie przez zwierzęta)

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nie zastanawiam się, jaki gatunek książki mam w rękach. Dla mnie wartość książka ma wówczas, jeżeli ja się czegoś dowiem, zapomnę się, coś odkryję, coś w sobie odnajdę, jednym słowem gdy sama coś wyniosę, choćby dobry humor.
    Myślę, że ludzie zanadto szufladkują, klasyfikują itd, zupełnie nie rozumiem po co. Czy nie można po prostu czytać to, co się lubi?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli ktoś wmawia mi, że czyta tylko Gombrowicza i Witkacego, na zmianę z Żeromskim, to mu nie wierzę lub chylę czoła, że daje redę. Często jest tak, że krytycy się czymś zachwycają, a to jest nie do przeczytania na trzeźwo bełkot pijaka na odwyku. Każdy ma swoje ulubione książki i pisarzy i nie należy się tego wstydzić. Przygotowując się do obrony pracy magisterskiej czytam o inicjacji literackiej i wyczytałam w książce o takim tytule, że najważniejsze jest, aby być elastycznym, czyli cały czas poszerzać swoje zdolności i sposoby odbioru, aby nie zamykać się tylko w jednym schemacie literatury, aby szukać nowych doświadczeń. Książka może i powinna zaspokajać nasze różne potrzeby.
    Moim zdaniem czytadła są bardzo pożyteczne! Należy mieć do nich właściwy stosunek i cieszyć się czytając takie książki.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też czytam przede wszystkim dla przyjemności. Wśród moich lektur są książki naprawdę różne, także - od czasu do czasu - czytadła. Uważam jednak, że każdy powinien sięgać również po klasykę; nie po to, żeby padać przed nią na kolana, ale po to, żeby wyrobić sobie o niej własne zdanie i żeby dzięki takim lekturom poszerzać wiedzę o literaturze. Oczywiście niektóre pozycje z kanonów to z punktu widzenia współczesnego czytelnika straszne nudziarstwa, ale obok nich można znaleźć naprawdę świetne pozycje.

    W czytaniu czytadeł nie ma nic złego, ale trzeba pamiętać, że nie są niczym więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dea:)
    To jest właśnie najpiękniejsza rzecz w czytaniu: czytać to, co się lubi i nie patrzeć na to, co mówią inni. Czytamy bowiem dla przyjemności.

    Czytanka:)
    To, co piszesz o elastyczności w doborze lektur, jest rzeczywiście bardzo ważne. Myślę, że intuicyjnie tak właśnie postępujemy. Ja mam tak często, że kiedy zbyt długo zaczytuję się moimi ukochanymi czytadłami, mam ochotę na trochę "poważniejszą" lekturę. Sięgam wtedy po klasyków, bądź literaturę faktu czy popularnonaukową. A kiedy mam już przesyt tych mądrości powracam do lekkiej i łatwej literatury tj. do moich czytadeł.

    Elenoir:)
    Ja też sądzę, że wśród klasyków można odnaleźć porywające i ciekawe lektury. Nie wszystko bowiem, co przez krytyków literackich uznane jest za doskonałość od razu musi być nudne. Zresztą każdemu coś innego się podoba, są więc pewnie wśród nas i wielbiciele klasyków. O czym świadczą wciąż nowe posty zamieszczane w blogu wyzwania Klasyka literatury popularnej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli istniałyby jedynie trudne, ambitne, nowatorskie gatunkowo, z nagromadzeniem trudnych i niezrozumiałych wyrazó ksiązki to czy tyle osób lubiłoby czytanie??? Szczerze watpię. Przecież przy lekturze np. "Ulissesa" nie odpoczywasz, bo musisz się na maksa skoncentrować, by zrozumieć treść. Bardzo lubię czytadła :) Mam ich całe mnóstwo w domu i często do nich wracam. Takie lekkie i przyjemne książki są wyjatkowo dobrymi umilaczami czasu, odstresowaczami i relaksaczami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aneta:)
    No właśnie!!! Bez czytadeł byłoby smutno. I chyba masz rację, że gdyby nie takie lekkie książki, to wiele osób nie czytałoby tyle, co czytają.
    A tak na marginesie - czy czytałaś "Ulissesa"? Bo ja nawet nie mam zamiaru, choć wiem, że to arcydzieło i może warto, ale.........

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...