Właściwie nie lubię opowiadań. Dlaczego? Są zbyt krótkie i kiedy już zaczynam zżywać się z bohaterami, rozsmakowywać się w fabule wszystko nagle się kończy. A ja pytam się: to już? Jeszcze gorzej jest z opowiadaniami kryminalnymi. Tajemnica szybko przestaje nią być. Często łatwo jest znaleźć rozwiązanie zagadki gdyż krótkość formy nie pozwala autorowi na rozbudowanie wątków. Zdecydowanie wolę dłuższe formy literackie.
Ale kiedy postanowiłam, że przeczytam całą kolekcję Agathy to "słowo się rzekło, kobyłka u płota". Padło na zbiór dwunastu opowiadań zatytułowanych Tajemniczy pan Quin.
Kim jest tytułowy pan Quin? Właściwie nic o nim nie wiemy. Sam o sobie mówi, że jest tym, który "przychodzi i odchodzi". Pojawia się właściwie znikąd. Znika nie wiadomo jak i kiedy. Kim jest? Nikt tego nie wie. Nawet przesympatyczny pan Satterthwaite. Ten niewysoki, szczupły, ponad sześćdziesięcioletni mężczyzna jest nierozerwalnie złączony z panem Quinem. Wydaje się, że jeden bez drugiego nie mógłby istnieć.
Pan Quin pojawia się w pierwszym opowiadaniu Nadchodzi pan Quin i zadamawia się na następnych jedenaście. Wtedy pan Satterthwaite rozwiązuje tajemniczą sprawę sprzed dziesięciu lat. Tak to właśnie jest, że do sedna sprawy i do rozwiązania zagadki doprowadza zawsze przesympatyczny starszy pan. A jaka jest rola pana Quin? Stanowi on pewnego rodzaju inspirację i motywację do podjęcia wysiłku intelektualnego, do spojrzenia na sprawę pod zupełnie innym kątem. Później samo pojawienie się Qiuna, a nawet wzmianka o tym, że ktoś widział postać do niego podobną, jest dla pana Satterthwaite'a wskazówką, że coś się musi wydarzyć. Coś z czym on będzie musiał sobie poradzić, czemu będzie musiał stawić czoło.
Tak to już jest z opowiadaniami - jedna są lepsze, drugie gorsze. W tym przypadku jest podobnie. Większość przedstawionych sytuacji była dość przewidywalna. Właściwie każda z opowieści miała w tle historię miłosną. Niektóre dotyczyły starych tajemnic, których nikomu nie udało się rozwiązać. Nieodmiennie jednak szczęśliwe zakończenie pozwalało bohaterom dramatu na powrót do normalnego, spokojnego życia. Z tego schematu wyłamało się tylko ostatnie opowiadanie, po którym postać tajemniczego pana Quina stała się jeszcze bardziej tajemnicza.
Książka ta jest dla mnie jedną z najsłabszych książek Agathy, które do tej pory przeczytałam. No cóż, każdy pisarz ma lepsze i gorsze dni. Każdy też czytelnik ma odmienny gust (o którym przecież się nie powinno dyskutować). Na pewno znajdzie się taki, który lepiej doceni ten zbiór opowiadań. A poza tym myślę, że miłośnicy twórczości pani Christie powinni przeczytać jak najwięcej jej utworów. Dlatego też książkę tę polecam. Natomiast uważam, że Ci, którzy jeszcze nie znają jej twórczości od tej pozycji zaczynać nie powinni.
Moja ocena: 3+/6 (mimo sentymentu dla kochanej Agathy)
Od opowiadań zazwyczaj trzymam się z daleka, z tym samych powodów co Ty. Zanim wkręcę się a fabułę to historia już się kończy. Tego zbioru opowiadań Christie nie znam i na razie czytać nie zamierzam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLubię książki Agathy Christi, ale przyznam szczerze nie znałam tych opowiadań. Lubię opowiadania, chociaż gdy zaczynam je czytać to już się kończą sprawiają, że czuje się nie dosyt. Pozdrawiam Monika.
OdpowiedzUsuńSłyszałam tytuł, ale jakoś mnie nie ciągnęło. Opowiadania mają to do siebie, że szybko się zaczynają i szybko się kończą, czego w książce nie lubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Moja mama uwielbia Christie - ale ten zbiór opowiadań również nie przypadł jej za bardzo do gustu :)
OdpowiedzUsuńChristie kocham, ale opowiadania to jednak nie jest jej najmocniejsza strona, u mnie zawsze pozostawiają niedosyt, nawet, gdy występuje w nich mój ulubiony Poirot ;) Ale - żaden pisarz nie jest idealny, a Agatce wiele mogę darować :)
OdpowiedzUsuńW czasach, kiedy czytałam Pana Quina książki Agaty pochłaniałam namiętnie. Zrobiłam sobie herbatkę, wygodnie rozsiadał się na kanapce przeczytałam pierwszy rozdział i ... szok. Jak to? To są opowiadania? Byłam szalenie zawiedziona, dlatego książkę odebrałam podobnie, jak ty z rozczarowaniem. Moja ocena byłaby zbliżona do twojej. Ja lubię opowiadania z panną Marple.
OdpowiedzUsuńCóż, nie wszystko złoto co Agathy.
OdpowiedzUsuńpzdr
Widzę tu rzadko spotykaną zbieżność zdania. Za opowiadaniami nie przepadamy, a Agacie znaczniej lepiej udają się powieści.
OdpowiedzUsuńA Bosy Antek trafił w sedno.
Mimo to nadal kochamy Agatę i jej książki. I niech tak już zostanie.