czwartek, 12 maja 2011

Recenzyjnie: osobiste rozważania Balbiny

Od niedawna prowadzę swojego bloga i od niedawna również podczytuję inne blogi książkowe. Ostatnio na jednym z nich natknęłam się na długą i ciekawą dyskusję na temat recenzji pisanych na zamówienie redakcji. Ponieważ toczyła się ona jakiś czas temu uznałam, że dołączenie się do niej w tej chwili będzie już spóźnione. Pomyślałam sobie "I tak właściwie wszystko już zostało napisane".
Jednak temat ten nie dawał mi spokoju. Postanowiłam więc napisać kilka refleksji na swoim blogu.

Po pierwsze przyznaję, że dopiero niedawno dowiedziałam się o tym, że wydawnictwa wysyłają darmowe książki współpracującym z nimi osobom w zamian za recenzję. Do tej pory myślałam, ze recenzje pisane są przez tzw. "fachowców" zatrudnionych przez daną redakcję. 
Muszę przyznać, że ten sposób promocji książek bardzo mi się podoba. Taka książka trafia bowiem do rąk "przeciętnego" (nie mam na myśli niczego złego używając słowa "przeciętny", bo myślę, że do końca to ten, kto recenzuje taki przeciętny wcale nie jest) czytelnika i według mnie jego spojrzenie na daną pozycję może być świeższe i "nieskażone" zbytnią "fachowością". Taka recenzja czy opinia o książce może prędzej trafić w gusta czytelnicze innych osób. Łatwiej jest nam ją przyswoić i łatwiej podjąć decyzję: czytać - nie czytać.
Spotkałam się z zarzutami wobec takich recenzji, że są stronnicze, "wazeliniarskie" i do końca nie mogę się z tym zgodzić. Oczywiście obiektywizm recenzji zależy od uczciwości recenzenta, ale dlaczego z góry zakładać, że takie osoby piszą zbyt pochlebne opinie, by zadowolić redakcję i otrzymać kolejną darmową pozycję do recenzji. Myślę, że większość tych opinii jest w miarę szczera. Wydaje mi się, że wydawnictwa proponując komuś współpracę najpierw zapoznają się z wcześniejszymi recenzjami danej osoby pisanymi na blogach czy różnych portalach poświęconych książkom (z tego co pisano w tej dyskusji zrozumiałam, ze właśnie tak zapraszani są do współpracy czytelnicy). I wtedy mogą się też zorientować w tematyce ulubionych przez daną osobę książek. I takie lub podobne pozycje dostają te osoby do recenzji. Więc dlaczego mają się im w większości przypadków nie podobać? I stąd opinie zazwyczaj są pochlebne.  Oczywiście to jest tylko moje odczucie, które pojawiło się po przeczytaniu sporej liczby takich recenzji na blogach oraz na portalu LC (zazwyczaj recenzenci piszą o tym, że jest to książką, którą otrzymali od takiego, a takiego wydawnictwa; zresztą chyba nawet muszą o tym napisać).
Padł też zarzut dotyczący poziomu niektórych recenzji, a dokładnie, że pisane są na poziomie gimnazjalnym. I to może jest w niektórych przypadkach prawdą. Ale kiedy dotrzemy do krótkich informacji o osobie piszącej opinię, okazuje się, że jest to właśnie uczeń (najczęściej uczennica - tak się składa, że większość recenzji piszą kobiety)gimnazjum. Nie możemy więc oczekiwać recenzji na poziomie zawodowych krytyków literackich. Rozumiem jednak także oburzenie osób krytykujących takie recenzje. Ja patrzę jednak na to w ten sposób: najczęściej tacy młodzi czytelnicy recenzują powieści dla młodzieży, nierzadko z modnego i czytanego dziś przez młodzież nurtu  fantasy. I według mnie to dobrze, bo spojrzą oni na taką książkę właśnie z pozycji odbiorcy, do którego dana powieść jest adresowana. A kto może najlepiej powiedzieć czy taka książka spodoba się młodemu czytelnikowi jak nie oni właśnie. Nie neguję w tym miejscu potrzeby bardziej fachowej krytyki i takie spojrzenie jest bowiem potrzebne. Z doświadczenia jednak widać, że ocena fachowców nieraz odbiega znacznie od zainteresowań młodzieży. Podam pierwszy przykład jaki przychodzi mi do głowy; Paulo Coelho - oficjalnie uważa się, że jego książki nie są na wysokim poziomie artystycznym i nie wnoszą nic wielkiego do naszego światopoglądu (spotkałam się także z opinią jednego z krytyków-wykładowców, że są bardzo płytkie), a przecież młodzież zaczytuje się jego powieściami. Parę dni temu spotkałam w bibliotece znajomą siedemnastolatkę - oddawała  Jedenaście minut  Coelho. Spytałam jak się jej podobała książka. Odpowiedziała, że bardzo, jak zresztą wszystkie jego powieści, które czytała. To jeden z wielu przykładów,  a pewnie są i inne.
Mnie osobiście bardzo cieszy fakt, że młodzi ludzie czytają i to czytają dużo, i że chcą swoimi refleksjami z lektury podzielić się z innymi. A że nieraz czytają powieści, które bardziej wyrobionemu czytelnikowi wydają się puste, nic nie wnoszące, nawet infantylne, odbiegające od rzeczywistości. Według mnie to nie szkodzi. Mam bowiem zawsze nadzieję, że taki młody człowiek tak bardzo wciągnie się w świat książek, iż potem zacznie sięgać po bardziej wartościowe pozycje. A jeżeli  na samym początku doświadczeń czytelniczych zacznie się nudzić z bardzo mądrą (i to rzeczywiście mądrą i wartościową) książką, szybko zniechęci się do lektury i w ogóle nic nie będzie czytał. Zastrzegam się, że jest to wyłącznie moje zdanie i można się z nim nie zgodzić i polemizować. 
Uff!!!! Ale się rozpisałam. 
Konkludując: uważam taką akcję wydawnictw za potrzebną. Jest to na pewno świetna promocja, ale przecież o to w dzisiejszym świecie chodzi. Kto nie umie się promować ten przegrywa. Byle robić to uczciwie i nie krzywdzić innych, czy nie dyskredytować konkurencji. Przypomniał mi się jeszcze jeden zarzut. Mianowicie, że recenzje jednej książki ukazują się w wielu miejscach w tym samym mniej więcej czasie. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jest to związane z polityką wydawnictw, ale przecież maja do tego prawo.

8 komentarzy:

  1. Balbinko:-) nie wiem czy przypadkiem nie natknęłaś się na dyskusje u mnie:-)
    osoby, które wzięły w niej udział, prowadzą blogi od dłuższego czasu i obserwują, co sie dzieje na sąsiednich blogach. Wierz mi, ja też nie miałam świadomości wielu rzeczy, dopóki nie zwrócono mi na nie uwagi. Dostałam nawet linka z instrukcją, co zrobić, żeby wydawnictwa chciały do Ciebie wysyłać egzemplarze recenzenckie ( nabijanie licznika i komentarzy itd). Nikt oczywiście nie mówi, że to powszechne zjawisko, ale nie da się ukryć, że występuje. I wierz mi, są kiepskie recenzje kiepskich książek, pełne zachwytów, tylko dlatego, jak przypuszczam, że recenzent nie śmie napisać źle o podarowanej książce (przypomina mi się przysłowie, które nie powinno mieć tu zastosowania "darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda"). Tez uważam że, takie blogi dają ogląd o nowych książkach, czy wznowieniach i to jest fajne. Nie wszystkie są uczciwe, trudno, trzeba szukać tych, które takimi są i samemu decydować, któremu blogerowi zaufać:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dea:)
    Być może,że to było na Twoim blogu, naprawdę nie pamiętam. Masz rację co do niektórych recenzji pojawiających się na niektórych blogach (myślę tu o "kiepskich recenzjach kiepskich książek")i też uważam,że zależy to od uczciwości recenzenta. Zgadzam się też z tym,że każdy powinien i ma prawo śledzić takie blogi, jakie mu odpowiadają.
    A co do tych "machinacji" mających na celu zwrócenie na siebie uwagi wydawnictw, to nie wpadłabym na to. Chyba nie jestem tak zaawansowana w technice komputerowej i nawet nie wiedziałabym jak to zrobić. Ale też ludzie mają pomysły! Pozdrawiam i dziękuję za Twój komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta sprawa z instrukcją wyszła w ogóle od osoby, która jest bardzo przeciwna temu i postanowiła zagrać wydawnictwom na nosie ;). Szkoda o tym nawet wspominać.

    Generalnie się z Tobą zgadzam. Jedynie stanę w obronie gimnazjalistek - chwała im za to, że chcą chociaż próbować recenzować. Od czegoś trzeba zacząć, a im więcej się pisze, tym jest lepiej. Ja sama wiem, że moje recenzje nie są na najwyższym poziomie, ale staram się, żeby były coraz lepsze (i mam nadzieję, że mi się udaje :)).

    I jeszcze się zastanawiam, jaką lekturę uważa się za wartościową. Bo każdy wartościuje inaczej. Polonista z mojego liceum uważa Coelho za - dosłownie - hochsztaplera. Ale niektóre jego książki są niezłe. Np. "Jedenaście minut" właśnie. Ale również czytanie trzeba od czegoś zacząć. Więc nie rozumiem, czemu ludzie, którym leży na sercu dobro czytelnictwa, narzekają na to, co młodzież czyta. Ważne, że czytają. Ja zaczęłam od HP i wszelakiego rodzaju fantastyki dla dzieci. A teraz patrzę łakomie na Nabokova na moim stosiku ;).

    W najbliższym czasie zapoznam się bliżej z Twoim blogiem, ponieważ mnie zainteresował. Miłego dnia :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko jest dla ludzi, książki, jakie by nie były też. Nie mam nic przeciwko książkom, które nie wzbudzają mojego zachwytu, ale wzbudzają czyjś inny i recenzja jest szczera, prawdziwa. Fajnie, że w ogóle pisze się o książkach. Mnie nie chodzi o rozbieżność gustów, czy wysoki poziom recenzji ( kto nie ćwiczy, ten się nie rozwija) chodzi mi jedynie o szczerość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Alina:)
    Może nie do końca wyraziłam się jasno pisząc o recenzjach gimnazjalistów (pisałam ten tekst o pierwszej w nocy, więc pewnie i umysł nie taki i dobór słów nieadekwatny). Ja również uważam ,że chwała im za to, że piszą i wcale nie przeszkadza mi, że czasem nie są to idealne teksty. Cieszę się ogromnie, że tacy są i chcą to robić. A wprawy na pewno nabiorą. Cóż nie na darmo się mówi, że ćwiczenie czyni mistrza.
    Co do wartościowania lektury, to masz całkowitą rację i rzeczywiście w sprawach gustu się nie dyskutuje. (Chociażby taki Coelho - ja osobiście chcę się zapoznać z jego twórczością mimo wielu niepochlebnych o niej opinii).
    Dziękuję za życzenia i też życzę miłego popołudnia.

    Dea:)
    Masz rację szczerość jest najważniejsza!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry:)

    Egzemplarze recenzenckie to temat, na który każdy ma coś do powiedzenia:). Nowi blogerzy nie od razu orientują się, o co w tym chodzi, mnie też zajęło to trochę czasu. Od kilku miesięcy dostrzegam jednak pewną poprawę: laurek jest coraz mniej (a może mi się tylko wydaje, bo usunęłam trochę blogów z subskrybcji).

    Wydawnictwa traktują większość blogerów hurtowo, nie ma za bardzo znaczenia, co czytasz, ani jak piszesz. Grafomani też dostają książki za darmochę:)).
    Ja się nie czepiam gimnazjalistów, którzy piszą trochę naiwne teksty o książkach dla młodzieży, ale kiedy osoba w wieku 20+, która dużo czyta, robi straszliwe błędy (zwłaszcza stylistyczne), to zastanawiam się, gdzie się podziała jej samokrytyka?

    PS. Wśród młodzieży modny jest tzw. paranormal romance, który może i zalicza się do fatnasy, ale bardzo pośledniego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Elenoir:)
    Dziękuję za informację o paranormal romans. Ja już tak znacznie odbiegłam od wieku młodzieżowego, że mylnie klasyfikuję nowe gatunki.
    Ale zamierzam się podszkolić. Właśnie mam na półce "Zmierzch" pożyczony od znajomej nastolatki, fanki tego gatunku. Z babskiej ciekawości chcę przeczytać i sama się przekonać "co to za zwierzę". Może warto, a może nie. Ale (parafrazując znane powiedzenie) "kto czyta nie błądzi". A o nowe doświadczenia, Także czytelnicze, zawsze warto się wzbogacać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam podobne odczucia. Też cieszy mnie ilość młodych osób czytających i piszących recenzję, nawet, jeśli czasami są one jedynie streszczeniem na poziomie ..... pozostawiającym nieco do życzenia. Ale nikt nikogo nie zmusza do czytania takich opinii, a myślę, że rówieśnicy piszących z przyjemnością czytają wpisy kolegów i byc może zachęci ich to do czytania. Cóż z tego, że większość tych pozycji nie należy do zbyt wartościowych. Ważne, aby czytali, może z czasem ich gusta się wyrobią. Poza tym, jak powtarzam do znudzenia, są książki, które się nam podobają, choć zdajemy sobie sprawę, że nie są literaturą najwyższych lotów, są też ambitne pozycje, które nas nudzą.
    A czy takie recenzje zachęcają do przeczytania lub nie czytania jakiejś pozycji; co do mnie to bardzo rzadko, jeśli mam ochotę coś przeczytać to żadna recenzja/opinia nie jest w stanie mnie od tego odwieść i odwrotnie, jeśli nie mam ochoty to nawet najwspanialszy opis mnie nie przekona. Dlatego mimo, iż czytam wiele recenzji to raczej nie sugeruję się nimi, a to głównie z tego powodu, że mam w głowie taką listę kilkudziesięciu pozycji, które chcę przeczytać, że braknie już czasu na kolejne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...