Dziś trochę bardziej rozrywkowo. W ramach stosikowego losowania (jeszcze sierpniowego) zostałam zobligowana do przeczytania pierwszego tomu cyklu Temeraire Naomi Novik. Książkę tę kupiłam zachęcona notką na okładce. To był właściwie impuls. Jest to książka fantasy, a z tym gatunkiem do tej pory właściwie nie miałam do czynienia. Ale jednocześnie z zapowiedzi wynikało, że jest to nietypowe fantasy, bo połączone z powieścią historyczną. I tu tkwił właśnie haczyk, na który się złapałam - czasy napoleońskie. To jest to co misie lubią najbardziej. A jak dodać do tego postanowienie aby jednak zapoznać się z literaturą fantasy - nie było wyjścia. Książkę zamówiłam
Czego się spodziewałam i czy się na niej zawiodłam? I tak i nie. Śpieszę z wyjaśnieniami.
Zawiodłam się na wątku historycznym. Po pierwsze nie wpadłam na to, że jak autorka anglojęzyczna to raczej sympatią do Napoleona nie pała. Więc oczywiście są czasy napoleońskie - mamy tu bowiem wspomnianą wyprawę do Egiptu, koronację cesarską a punktem kulminacyjnym jest bitwa pod Trafalgarem - ale bohaterami są Anglicy, a Francuzi i Napoleon to ci źli. Zresztą realiów historycznych bardzo mało, tyle, aby czytelnik rzeczywiście poczuł, że wydarzenia te miały kiedyś miejsce, że akcja toczy się w rzeczywistym, znanym nam świecie. Na plan pierwszy jednak wybija się warstwa fantasy.
I ty znów zostałam mile zaskoczona. Ponieważ jednym z dwóch głównych bohaterów jest smok. A smoki to znów coś co misie lubią najbardziej. Uwielbiałam w dzieciństwie słuchać bajek o smokach i zawsze trochę mnie złościło, że przedstawiano je jako groźne i nieprzyjazne ludziom stworzenia. A mnie się wydawało, że smoki powinny być dobre, miłe i sympatyczne. Dlatego kochałam Smoka Wawelskiego z Porwania Baltazara Gąbki. To był właśnie wizerunek smoka z jakim mogłam się zgodzić. I proszę, po tylu latach znów mogłam spotkać takiego smoka. Temeraire jest bowiem niezwykle sympatycznym i do tego niebywale inteligentnym smokiem. Więc jak mogłam nie pokochać tej książki, jak mogłam nie czytać jej z zainteresowaniem. To był powrót do czasów dzieciństwa, czasów bajek, podań i baśni.
Will Laurence jest kapitanem fregaty Reliant. Swoją przyszłość wiąże z karierą w Marynarce Wojennej. I nagle jego życie ulega drastycznej przemianie, która początkowo wytrąca go z równowagi. Anglicy na zdobytej francuskiej fregacie znaleźli smocze jajo, z którego lada moment miał się wykluć smok. Aby nie stał się on dzikim smokiem należało zaraz po wykluciu nadać mu imię i nałożyć uprząż. Jednak osoba, która miała tego dokonać już na zawsze musiała zostać opiekunem smoka. Dla marynarza oznaczało to rezygnację z pływania i wstąpienie do Korpusu Powietrznego. Dzięki splotowi niefortunnych dla siebie zdarzeń to właśnie Willa wybrał sobie nowo narodzony smok. I tak Laurence stał się opiekunem Temeraire'a. Nie będę przedstawiać tutaj dalszych losów bohaterów - zainteresowanych odsyłam do książki. Chcę jednak napisać o nich parę słów.
Temeraire jest niesamowicie sympatycznym smokiem. Całkowicie oddanym swojemu kapitanowi. Jest bardzo pojętny, uczy się nadspodziewanie szybko, łatwo przystosowuje się do całkowicie nowych dla niego warunków. Jest też niezwykle inteligentny. Uwielbia kiedy Laurence mu czyta, chce się zapoznać z teatrem, pójść na koncert. Z czasem okazuje się, że kwestie matematyczne potrafi prędzej i lepiej zrozumieć niż jego opiekun. Ale przede wszystkim cenię Temeraire'a za jego dobroć, mądrość, pozytywne nastawienie do ludzi i smoków oraz jego wierność i miłość do Laurence'a.
Kapitan jest także ciekawą postacią. Początkowo nastawiony negatywnie do zmiany swego losu, zaczyna stopniowo przywiazywać się do swojego smoka. Rodzi się między nimi prawdziwie głęboka więź. Jeden jest w stanie oddać życie dla drugiego. Ponadto Laurence jest człowiekiem honoru, prawym, wrażliwym na krzywdę drugiej istoty. Jest surowym acz sprawiedliwym dowódcą. Potrafi bronić swego stanowiska, umie się także przyznać do błędu. No cóż - prawdziwy ideał. Jakże by mogło być inaczej w takiej "bajkowej" opowieści.
I co jest ważne książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Akcja nie nuży. Autorka wciąż zaskakuje nas jej niespodziewanymi zwrotami. Jeżeli znamy historię - pewnych rzeczy możemy się domyślić, ale to nie zmniejsza naszego zainteresowania. Oczywiście, jak w baśni, wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia. Nie brak jednak wzruszających momentów - zawsze się wzruszam kiedy mowa o zwierzętach, a przecież smoki, nawet gadające, takowymi są.
Czy warto przeczytać? Zależy co kto lubi. Jest to bowiem powieść fantasy, którą czyta się lekko, łatwo i przyjemnie przede wszystkim dla rozrywki. I nic więcej, a może aż tyle. Czasem warto także zatrzymać się nad takim czytadłem po prostu tak dla przyjemności.
Specjalnie nie będę biegać za dalszymi częściami cyklu, ale jak mi wpadną w ręce - to czemu nie. Może wtedy, gdy mnie dopadnie chandra - usiądę pod kocem, wtulę się w swojego kota i znów powrócę do krainy dzieciństwa, gdzie smoki gadają ludzkim głosem. Czemu nie.......
Chętnie przeczytam skoro tak wysoko oceniasz:)
OdpowiedzUsuńTeraz przydadzą mi się lekkie książki.
Pozdrawiam!
"Smoka... czytałam z wielką przyjemnością. Uważam, że książka napisana bardzo ciepło, z wrażliwością. Przyznam pochłaniałam ją w wielkim tempie.
OdpowiedzUsuńI w takim tempie 2 x przeczytałam Twoją recenzję.
Jak zwykle czyta się z wielką przyjemnością...
Sara-Maria
Mnie też się podobało, kolejne części oceniam nawet jeszcze wyżej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Smoki górą ;) Też żałuje, że są przedstawiane w złym świetle. Chyba się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńMaruda007:)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej lektury.
Saro-Mario:)
Ja też pochłonęłam "Smoka" w rekordowym tempie.
Dziękuję za miłe słowa, ale nie wiem czy na nie zasłużyłam. Zawsze mam wrażenie, że to co piszę nie oddaje do końca tego co chciałabym przekazać.
Dusia:)
Cieszę się więc, ze one jeszcze przede mną. Ale najpierw muszę je zdobyć.
Bujaczek:)
Cieszę się, że w swojej sympatii do smoków nie jestem odosobniona.
Skoro dwie moje ulubione blogowiczki chwalą książkę to i ja po nią sięgnę. poza tym pewnie z podobnych pobudek- jakoś z fantasy nie było mi po drodze. No historię w tle też bym się skusiła.
OdpowiedzUsuńGuciamal:)
OdpowiedzUsuńMoże to taka trochę nietypowa fantasy. Mnie skusiło to połączenie z historią.
Jeśli uwielbiasz smoki polecam Ci bajkę Disneya ,,Jak wytresować smoka,,
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=OXcjm7EGfyc
Byłam na niej z moja małą kuzynką i ewidentnie mnie wzruszyła ta ekranizacja :)
Po książkę raczej nie sięgnę, bo mam napięte plany, z fantasy najpierw muszę sięgnąć po Władcę Pierścieni :]
Biedronko:)
OdpowiedzUsuńWidziałam ten film, jest świetny. Mam małe dzieci więc często oglądam ostatnio bajki, chyba nawet częściej niż filmy dla dorosłych. Ale dziękuję za podpowiedź.
Też zamierzam przeczytać Tolkiena tylko zabieram się do niego jak pies do jeża (już tak co najmniej od trzech lat).